czwartek, 19 kwietnia 2018

Pożyteczni idioci

Platforma obiecała, że 500+ będzie rozszerzać jeśli dostanie od społeczeństwa mandat do rządzenia. Pewnie chciałaby tym kupić wyborców. Czy ktoś tam się zastanowił których?

Myślę, że z taką opozycją jak Platforma Schetyny czeka nas niechybnie los Węgier. Szkodliwy, socjalistyczny program, kiełbasa wyborcza PiS powinien zostać zakończony. Tymczasem naiwne kierownictwo PO łudzi się, że kupi głosy kalką z pomysłu, który już był. Opamiętajcie się - co PiS za 500+ kupił już jest kupione. Nic więcej nie zyskacie za dopisywanie się do istniejącego pomysłu poza łatką nieudaczników, którzy sami nic wymyśleć nie potrafią tylko krzyczą, a pod cudzym się podpisują.

Pisałęm o tym jakiś czas temu, a wiosenne prace polowe odwlekły publikację. I życie dopisało epilog. A może epitafium dla PO. PiS wymyślił całkiem nową, świeżą i pachnącą kiełbaskę. Da mamom emerytury na dzieci, a może rodzicom więcej głosów w wyborach? Co z tego, że nie będzie z czego tych emerytur zapłacić, a demokracji zadaje się cios miłosierdzia. Wszak demokrację i tak wszyscy mają gdzieś, podobnie jak wzmiankowane matki. Liczą się tylko najbliższe wybory a ciemny lud wszystko kupi.

poniedziałek, 26 marca 2018

Kto by się bał kaczuszków?

Mój syn zapytał o to ostatnio przy obiedzie. Odpowiedziałem mu, że ja boję się jednego. Z córką (4 lata) już o polityce rozmawiamy, a dwuletni syn słucha. Nie wiem co z tych rozmów w nim zostanie.

Być może jednak nadchodzi jakiś przełom w bezkarności tego jednego kaczuszki. Kaczyści bowiem z uporem godnym lepszej sprawy wracają do pomysłów nie tylko szkodliwych społecznie (co mnie nie dziwi), ale szkodliwych dla samych siebie (co mnie nawet cieszy). Zabrali się znowu do tematu aborcji.

Przy okazji ten sam błąd popełnia episkopat. Może i z tego coś dobrego wyniknie, bo Polacy nauczą się w koncu, że biskupów nie tylko można, ale i trzeba krytykować. Rzecznik episkopatu wyrażał zaniepokojenie, z powodu opóźnień prac nad ustawą, a biskupi konsekwentnie nawołują do zmiany prawa - dla odmiany dzielącego znów obywateli na lepszych i gorszych.

Arcybiskup Michalik raczył wypowiedzieć się następująco: "W tej sprawie muszą nieustannie wołać wszyscy pasterze Kościoła i narodu, senatorowie i posłowie, dziennikarze i wszyscy przyznający się do Chrystusa." Chciałbym mu tu uświadomić jedną sprawę, o której zdaje się zapomniał. Ani on, ani żaden inny katolicki biskup nie jest i nigdy nie będzie pasterzem narodu. Polska jest krajem świeckim, a naród polski nie równa się naród katolicki. W połączeniu z negowaniem nauczania Franciszka wydaje mi się, że biskupi (nie wszyscy, ale wyjątków jest tak mało...) usiłują praktycznie stworzyć kościół polski w zastępstwie katolickiego. Nie ma na to zgody. Myślę, że niedługo przekonają się o tym na własnej skórze. Może czas zamiast kwiatów przygotować im na powitanie jakieś zgniłe jaja...

Jak wiadomo biskupi są ekspertami od życia rodzinnego, rodzenia i wychowywania dzieci a także spraw kobiecych. Ich nieprzemyślane i rażące wypowiedzi w tej materii wywołały efekt, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. I nie myślę w tej chwili o Czarnym Proteście. Otóż moja żona, która wykazuje się zawsze wielkim spokojem i opanowaniem, nawet kiedy mnie wścieka rozbiórka sądownictwa, demolka edukacji czy gospodarki. Tym razem jednak wyprowadzili i ją z równowagi. Prrzekazuję Wam, drodzy Czytelnicy informację o akcji, którą zaczniemy w Wielkanoc. 

Wychodzę z kazania. Choć nie każdy ksiądz jest winien politykowania w kościele, to czas przekazać hierarchii kościelnej (i politykom), że "my, naród" słuchać o polityce w kościele nie będziemy, bo idziemy tam dla Boga, a nie dla ludzi. Podział nie leży między katolikami a ateistami, tylko między pseudokatolickimi fundamentalistami i chrześcijanami starającymi się żyć Bożą miłością i tolerancją. W szczególności nie podpiszemy się pod machiną, która knebluje myślicieli jak ksiądz Boniecki, a pozwala szczekać duchownym wzywającym do nienawiści czy nawet życzących papieżowi śmierci (co by powiedzieli biskupi gdyby tak o Janie Pawle II ktoś powiedział... ). Taka machina to nie jest Kościół i nie musimy dokonywać apostazji by się jej wyrzec.

Wracając jeszcze do prawa antyaborcyjnego, zawsze dotąd byłem zwolennikiem dotychczasowego kompromisu. Teraz jednak przychylam się już do całkowitej liberalizacji aborcji. Żaden przepis nie nakazuje aborcji, a jedynie daje lub odbiera wybór rodzicom. Jeśli episkopat chce bronić wiernych przed grzechem to niech popracuje. Niech organizuje im spotkania, rozmowy, warsztaty, terapie, pomoc innego rodzaju. Odebranie wyboru nie chroni przed grzechem. Poza tym zdesperowane kobiety albo sięgną po aborcję nielegalną (ze szkodą dla swojego zdrowia) albo urodzą ze strachu, pewnie z traumą. Czy będą przez to dobrymi rodzicami?

Czy statystyki ilości urodzonych dzieci upośledzonych to wszystko na co stać "obrońców życia"? A czy sprawdzali jaką opiekę mają Ci ludzie? Czy rodzice dają radę zapewnić im godne życie? I w końcu nie ograniczajmy dyskusji do osób z zespołem Downa. Co z dziećmi, które żyć nie mogą, bo nie mają rozwiniętych kluczowych organów. Z dziećmi, które przeżyją pod respiratorem godziny, może miesiące. W międzyczasie rodzice (a szczególnie matka) przeżyją traumę. Jeśli mają starsze dzieci, te będą przez ten czas pozbawione rodziców czuwających w szpitalu. Co z kobietami, które aborcja wykonana w podziemiu zabije albo okaleczy? Ci wszyscy ludzie to dla "obrońców życia" gorszy sort czy może już podludzie?

Dotychczas większość z nas bała się kaczuszki, który robi co chce i nikt palcem nawet nie kiwnie. Teraz jest może dobry czas, żeby się policzyć, żebyśmy zobaczyli ilu nas i sami zapytali: "Kto by się bał kaczuszków?"

P.S. Przypadkiem jestem i katolikiem i Polakiem. Jednym i drugim czuję się trochę jakby mniej kiedy oba te pojęcia plugawią faszyści z PiS i pseudokatolicy w purpurze. Nie zamierzam pozwolić im na zawłaszczenie części mojej tożsamości.

sobota, 24 marca 2018

Tym razem wieści lokalne

Nasz wójt podejmuje ostatnio różne desperackie kroki, żeby zabezpieczyć sobie reelekcję. Zastanawiające jest jego ciągłe poparcie dla PiSu, choć ten ostatni planuje wprowadzić limit kadencji. Może jednak wójt nie wybiega myślami tak daleko.

Wracając jednak do kroków. Błysnął pomysłem godnym premiera Pawlaka i na stronie gminy opowiada o inwestycjach przez niego poczynionych (analogia do sukcesów rządu pana premiera). Szkoda, że ostatnia z tych inwestycji jest sprzed 4 lat. W końcu wtedy były wybory... Szkoda też, że na stronie nie ma żadnych świeżych wiadomości (jak o zebraniu wiejskim), bo cała energia webmastera idzie na chwalenie wójta.

Ponadto wójt zadłuża gminę w tym roku o kolejne 4 miliony (ok 10% budżetu gminy). Pewnikiem planuje inwestycje, którymi mógłby się pochwalić teraz i za 4 lata.

Jak mówią anglosaci last, but not least wójt zbuduje nam w końcu PSZOK. (Dla niewtajemniczonych: punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, czyli miejsce, gdzie możemy przywieźć śmieci, z którymi nie możemy bądź nie chcemy czekać na odbiór z pod domu.) Czekaliśmy na niego od dawna i zawsze były kłopoty wywozem odpadów. Wójt więc w końcu rozwiąże ten problem i... uszczęśliwi nas PSZOKiem w samym centrum gminy. Przy stadionie, przy planowanym Centrum Otwartej Aktywności, w miejscu atrakcyjnym i nadającym się do promocji gminy.

Najbardziej rozczuliło mnie wyjaśnienie. Wójt utrzymuje, że śmieci na PSZOKu nie śmierdzą i nie kuszą gryzoni, bo to tylko odpady gabarytowe lub niebezpieczne. Możliwe są więc dwie opcje:
  • wójt kłamie, bo wie, że ludzie od czasu do czasu dostarczą tam też nieodebrane odpady zwykłe
  • wójt zakaże pracownikom PSZOKu odbierać od ludzi takie odpady - osobiście zostawiłbym je w takim przypadku pod bramą
Następnie wójt stwierdza, że inna lokalizacja PSZOKu jest wykluczona przez Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który jednak ustala... gmina.

Żeby podbić stawkę uzupełnię, że obok jest stara oczyszczalnia, którą będziemy rozbudowywać pomimo, że:
  1. Znajduje się w połowie wysokości gminy, co uniemożliwia korzystanie z niej przez niżej położone osiedla.
  2. Planujemy budowę kanalizacji do gminy Pcim, w której budowana będzie duża i nowoczesna oczyszczalnia.
  3. Również znajduje się w ścisłym centrum, ale oczyszczalnie przecież nigdy nie śmierdzą...

poniedziałek, 19 marca 2018

A na wschodzie jednak też bez zmian

Nic się nie zmieniło w języku ani obyczajach. Lektura debaty nad interpelacją Znaku w 1968 przekonuje mnie, że posłowie PiS są nieodrodnymi uczniami swoich PRLowskich mistrzów.

Co prawda mamy "salon" zamiast przedstawicieli "dekadenckiej i elitarnej kultury dla »jaśnie wielmożnych«", którzy dawniej "kumali się z siłami imperializmu niemieckiego" a teraz są na smyczy Brukseli. O ile posłowie Znaku "postawili się naprzeciw powszechnej opinii narodu" to dzisiejsza opozycja przeciwstawia się suwerenowi, który przecież demokratycznie wybrał PiS.

Wówczas "partia klasy robotniczej stała się partią narodu", dziś nie inaczej, jedna partia reprezentuje naród. Wtedy "fakt kolportażu i propagowania Listu ! uważamy za wrogi, wymierzony przeciwko władzy", a dziś wszelka krytyka, a w szczególności na arenie międzynarodowej, choćby w Europarlamencie traktowana jest jak zdrada.

Rechot posłów pod wodzą Władysława Gomółki jakże bliski jest każdemu prawemu posłowi PiS. Nieraz słyszeliśmy go już na naszej sali sejmowej. "To, co Kisielewski i Słonimski napisali (nie zawsze dla swego narodu, często na zamówienie obcych Polsce ośrodków), zionie nienawiścią, pogardą, nihilizmem (...) W waszej pożałowania godnej interpelacji... chodziło o podsycanie walki na arenie międzynarodowej wrogich Polsce ośrodków dywersji politycznej". Jak i to brzmi dziś znajomo - tę samą narrację prowadzą posłowie PiS. Czy to już aby nie plagiat? Wspólna dla "agentów zachodnich ośrodków dywersji" dawniej i dziś jest "antypolska zagraniczna akcja".

Mógłbym tak jeszcze ciągnąć, bo podobieństw jest porażająco dużo. Tylko po co? Wszak i innych analogii dużo, np. zamknęli nam już, jak drzewiej bywało, sklepy w niedzielę. prowadzą dla nas, szczeniaków, które PRLu nie doświadczyły, małą lekcję historii.

A jak PRL przerobimy i Białoruś dogonimy, czas będzie na ambitniejsze plany. Na uzbecki wzór Prezes powienien stać się Opiekunem Narodu. Potem mógłby jeszcze awansować na Syna Bożego 2.0. W końcu już dziś lepiej od naszych sumień (papieża nie wspominając) wie co obraża Boga (np. zakupy w niedzielę, aborcja, przyjmowanie uchodźców...). Jakie plany na potem jeszcze nie wiadomo, ale na pewno coś wymyśli albo podpowie mu któryś błyskotliwy doradca i jeszcze nas zaskoczy.

środa, 14 marca 2018

Prezydenci P.S.

Okazuję się, że sam wpadam w pułapkę ziobryzmu... Zapadł wyrok w sprawie pani prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Zupełnie nie znam sprawy. Mimo to, mając na uwadze to, co PiS zrobił z sądami, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to kolejna polityczna sprawa. Próba wyeliminowania kolejnej osoby zbyt fachowej i skutecznej by PiS mógł wystawić kontrkandydata. Czy przyjdzie mi już wątpić w każdy wyrok? Czy sędziom uda się jakoś obronić przed kaczyzmem?

Gospodarka i polityka socjalna

W tej dziedzinie zacznę od szczegółowych postulatów, a na koniec zakreślę dość ogólną wizję programową. Temat jest bowiem zbyt obszerny bym mógł go w całości choćby zarysować.

Zacznę od programu 500+. Jak już wcześniej wspominałem jest on (jako forma rozdawnictwa pieniędzy) szkodliwy dla społeczeństwa. Generuje inflację i promuje bierną postawę, bo pieniądze należą się za nic (osobiście uważam, że akt prokreacji jest wynagradzający sam w sobie i gratyfikacji nie wymaga). Te same środki można przeznaczyć dla rodziców w innej formie. Proponowałbym dopłaty dla pracodawców redukujące koszty ZUS dla zatrudnionych na część etatu. Pracodawca zatrudniający pracownika na cały lub częściowy etat płaci tyle samo na ZUS (pełną stawkę). Tym samym nie opłaca mu się zatrudnić 2 osób na pół etatu każdą, bo ZUS kosztuje go wtedy podwójnie. Tę opłatę państwo mogłoby wyrównać i tym samym umożliwić rozwój zawodowy rodzicom chcącym jednocześnie opiekować się dzieckiem (np. oboje na 1/2 lub 3/4 etatu, albo jedno na 1/2 etatu, a drugie na pełnym etacie ze wsparciem dziadków). Państwo mogłoby też wprowadzić dodatkową ulgę, np. pomniejszyć koszty ZUS w drugim roku zatrudnienia rodzica aby promować długotrwałe zatrudnianie takich osób.

Dołączę tu uwagę dla zwolenników tego programu. Sam pobieram środki z 500+, moja rezygnacja nie uratuje państwa. I oczywiście dla mnie te środki są dobre i pomagają, ale dla mojej ojczyzny ten program jest szkodliwy. Idąc do wyborów myślę o Polsce, a nie swoim portfelu.

Ponadto proponuję redukcję kosztów ZUS dla jednoosobowych działalności gospodarczych. Często są to prace, przynajmniej początkowo wystarczające jedynie na własne utrzymanie, a wymagające wiele wysiłku. ZUS, nawet ulgowy przez 2 lata, a pełny w szczególności,to koszt zabójczy dla takich 1-osobowych firm. Jestem przekonany, że jego redukcja otworzyłaby pole do działania wielu osobom obecnie działających w szarej strefie lub trwających na bezrobociu. Można na przykład ustalić opłatę na ZUS proporcjonalną do dochodu z prowadzonej działalności, nie większą niż obecna stawka. Pozwoli to stopniowo dojść do żądanej kwoty w miarę rozwoju firmy. Większa ilość małych firm z perspektywami to zysk dla gospodarki.

Kolejną kwestią są zasiłki. Zasiłek opiekuńczy dla osób opiekujących się niepełnosprawnymi wyklucza jakąkolwiek formę zatrudnienia (a jest daleko za mały na przeżycie dla dwóch osób). Zasiłek dla bezrobotnych wymaga okresowego meldowania się w urzędzie na spotkania, z których przeważnie nic nie wynika i żadna ze stron nie jest nimi zainteresowana. Generuje to dodatkowe koszty pracowników urzędu, a zysków żadnych. Postuluję liberalizację przepisów o zasiłkach. Dajmy tym ludziom pole do działania. Jeśli nie będą się czuli zagrożeni utratą środków dożycia z zasiłku i będą mieli swobodę działania, część z nich znajdzie zatrudnienie.

Ogólny kierunek programowy sformułowałbym następująco. Fundamentem prężnej gospodarki są dobrze zarządzane firmy, a prywatne firmy, których zysk jest równocześnie zyskiem zarządzającego, na ogół są zarządzane lepiej. Wspierajmy przedsiębiorców oraz osoby decydujące się założyć nową działalność. Zapewniajmy jak największą swobodę działania osobom w trudnej sytuacji zawodowej i pozwólmy im znaleźć odpowiednie dla siebie rozwiązania.

niedziela, 11 marca 2018

ASF 2.0

Życie (a właściwie głupota funkcjonariuszy PiS) dopisuje kolejny rozdział do historii zniknięcia polskich świń z małych gospodarstw. Minister wybuduje nam ponad 1000 kilometrów płotu na wschodniej granicy. (Czyżby inspirował go Trump?) Oprócz świń mogą więc wymierać też dzikie zwierzęta, których środowisko zostanie przecięte. Myślę, że dziki jednak sobie poradzą. Poza tym nasze mają już ASF, więc staramy się ich nie wypuścić - jesteśmy przecież uczynni.

Przy okazji damy jakiemuś kolesiowi zarobić, bo przecież podatnicy dadzą na ten cel 235 mln złotych od razu i po 15 mln co roku. Środki z funduszu na klęski żywiołowe, ale ojciec Rydzyk wymodli, żeby powodzi nie było, więc po co trzymać te pieniądze? Niech ktoś prawomyślny je zagospodaruje.

P.S. U mnie, w gospodarstwie, buduję około 1 kilometra ogrodzenia na własne zwierzaki. I wiem, że będą od czasu do czasu przechodzić - taka już natura zwierząt i ogrodzeń. Zadaję sobie więc pytanie czy ktoś w ministerstwie widział kiedyś jakiś płot zanim zdecydował się na tę inwestycję. Tylko, że to pytanie właściwie jest retoryczne jak wszystkie dotyczące propozycji PiS.