czwartek, 19 kwietnia 2018

Pożyteczni idioci

Platforma obiecała, że 500+ będzie rozszerzać jeśli dostanie od społeczeństwa mandat do rządzenia. Pewnie chciałaby tym kupić wyborców. Czy ktoś tam się zastanowił których?

Myślę, że z taką opozycją jak Platforma Schetyny czeka nas niechybnie los Węgier. Szkodliwy, socjalistyczny program, kiełbasa wyborcza PiS powinien zostać zakończony. Tymczasem naiwne kierownictwo PO łudzi się, że kupi głosy kalką z pomysłu, który już był. Opamiętajcie się - co PiS za 500+ kupił już jest kupione. Nic więcej nie zyskacie za dopisywanie się do istniejącego pomysłu poza łatką nieudaczników, którzy sami nic wymyśleć nie potrafią tylko krzyczą, a pod cudzym się podpisują.

Pisałęm o tym jakiś czas temu, a wiosenne prace polowe odwlekły publikację. I życie dopisało epilog. A może epitafium dla PO. PiS wymyślił całkiem nową, świeżą i pachnącą kiełbaskę. Da mamom emerytury na dzieci, a może rodzicom więcej głosów w wyborach? Co z tego, że nie będzie z czego tych emerytur zapłacić, a demokracji zadaje się cios miłosierdzia. Wszak demokrację i tak wszyscy mają gdzieś, podobnie jak wzmiankowane matki. Liczą się tylko najbliższe wybory a ciemny lud wszystko kupi.

poniedziałek, 26 marca 2018

Kto by się bał kaczuszków?

Mój syn zapytał o to ostatnio przy obiedzie. Odpowiedziałem mu, że ja boję się jednego. Z córką (4 lata) już o polityce rozmawiamy, a dwuletni syn słucha. Nie wiem co z tych rozmów w nim zostanie.

Być może jednak nadchodzi jakiś przełom w bezkarności tego jednego kaczuszki. Kaczyści bowiem z uporem godnym lepszej sprawy wracają do pomysłów nie tylko szkodliwych społecznie (co mnie nie dziwi), ale szkodliwych dla samych siebie (co mnie nawet cieszy). Zabrali się znowu do tematu aborcji.

Przy okazji ten sam błąd popełnia episkopat. Może i z tego coś dobrego wyniknie, bo Polacy nauczą się w koncu, że biskupów nie tylko można, ale i trzeba krytykować. Rzecznik episkopatu wyrażał zaniepokojenie, z powodu opóźnień prac nad ustawą, a biskupi konsekwentnie nawołują do zmiany prawa - dla odmiany dzielącego znów obywateli na lepszych i gorszych.

Arcybiskup Michalik raczył wypowiedzieć się następująco: "W tej sprawie muszą nieustannie wołać wszyscy pasterze Kościoła i narodu, senatorowie i posłowie, dziennikarze i wszyscy przyznający się do Chrystusa." Chciałbym mu tu uświadomić jedną sprawę, o której zdaje się zapomniał. Ani on, ani żaden inny katolicki biskup nie jest i nigdy nie będzie pasterzem narodu. Polska jest krajem świeckim, a naród polski nie równa się naród katolicki. W połączeniu z negowaniem nauczania Franciszka wydaje mi się, że biskupi (nie wszyscy, ale wyjątków jest tak mało...) usiłują praktycznie stworzyć kościół polski w zastępstwie katolickiego. Nie ma na to zgody. Myślę, że niedługo przekonają się o tym na własnej skórze. Może czas zamiast kwiatów przygotować im na powitanie jakieś zgniłe jaja...

Jak wiadomo biskupi są ekspertami od życia rodzinnego, rodzenia i wychowywania dzieci a także spraw kobiecych. Ich nieprzemyślane i rażące wypowiedzi w tej materii wywołały efekt, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. I nie myślę w tej chwili o Czarnym Proteście. Otóż moja żona, która wykazuje się zawsze wielkim spokojem i opanowaniem, nawet kiedy mnie wścieka rozbiórka sądownictwa, demolka edukacji czy gospodarki. Tym razem jednak wyprowadzili i ją z równowagi. Prrzekazuję Wam, drodzy Czytelnicy informację o akcji, którą zaczniemy w Wielkanoc. 

Wychodzę z kazania. Choć nie każdy ksiądz jest winien politykowania w kościele, to czas przekazać hierarchii kościelnej (i politykom), że "my, naród" słuchać o polityce w kościele nie będziemy, bo idziemy tam dla Boga, a nie dla ludzi. Podział nie leży między katolikami a ateistami, tylko między pseudokatolickimi fundamentalistami i chrześcijanami starającymi się żyć Bożą miłością i tolerancją. W szczególności nie podpiszemy się pod machiną, która knebluje myślicieli jak ksiądz Boniecki, a pozwala szczekać duchownym wzywającym do nienawiści czy nawet życzących papieżowi śmierci (co by powiedzieli biskupi gdyby tak o Janie Pawle II ktoś powiedział... ). Taka machina to nie jest Kościół i nie musimy dokonywać apostazji by się jej wyrzec.

Wracając jeszcze do prawa antyaborcyjnego, zawsze dotąd byłem zwolennikiem dotychczasowego kompromisu. Teraz jednak przychylam się już do całkowitej liberalizacji aborcji. Żaden przepis nie nakazuje aborcji, a jedynie daje lub odbiera wybór rodzicom. Jeśli episkopat chce bronić wiernych przed grzechem to niech popracuje. Niech organizuje im spotkania, rozmowy, warsztaty, terapie, pomoc innego rodzaju. Odebranie wyboru nie chroni przed grzechem. Poza tym zdesperowane kobiety albo sięgną po aborcję nielegalną (ze szkodą dla swojego zdrowia) albo urodzą ze strachu, pewnie z traumą. Czy będą przez to dobrymi rodzicami?

Czy statystyki ilości urodzonych dzieci upośledzonych to wszystko na co stać "obrońców życia"? A czy sprawdzali jaką opiekę mają Ci ludzie? Czy rodzice dają radę zapewnić im godne życie? I w końcu nie ograniczajmy dyskusji do osób z zespołem Downa. Co z dziećmi, które żyć nie mogą, bo nie mają rozwiniętych kluczowych organów. Z dziećmi, które przeżyją pod respiratorem godziny, może miesiące. W międzyczasie rodzice (a szczególnie matka) przeżyją traumę. Jeśli mają starsze dzieci, te będą przez ten czas pozbawione rodziców czuwających w szpitalu. Co z kobietami, które aborcja wykonana w podziemiu zabije albo okaleczy? Ci wszyscy ludzie to dla "obrońców życia" gorszy sort czy może już podludzie?

Dotychczas większość z nas bała się kaczuszki, który robi co chce i nikt palcem nawet nie kiwnie. Teraz jest może dobry czas, żeby się policzyć, żebyśmy zobaczyli ilu nas i sami zapytali: "Kto by się bał kaczuszków?"

P.S. Przypadkiem jestem i katolikiem i Polakiem. Jednym i drugim czuję się trochę jakby mniej kiedy oba te pojęcia plugawią faszyści z PiS i pseudokatolicy w purpurze. Nie zamierzam pozwolić im na zawłaszczenie części mojej tożsamości.

sobota, 24 marca 2018

Tym razem wieści lokalne

Nasz wójt podejmuje ostatnio różne desperackie kroki, żeby zabezpieczyć sobie reelekcję. Zastanawiające jest jego ciągłe poparcie dla PiSu, choć ten ostatni planuje wprowadzić limit kadencji. Może jednak wójt nie wybiega myślami tak daleko.

Wracając jednak do kroków. Błysnął pomysłem godnym premiera Pawlaka i na stronie gminy opowiada o inwestycjach przez niego poczynionych (analogia do sukcesów rządu pana premiera). Szkoda, że ostatnia z tych inwestycji jest sprzed 4 lat. W końcu wtedy były wybory... Szkoda też, że na stronie nie ma żadnych świeżych wiadomości (jak o zebraniu wiejskim), bo cała energia webmastera idzie na chwalenie wójta.

Ponadto wójt zadłuża gminę w tym roku o kolejne 4 miliony (ok 10% budżetu gminy). Pewnikiem planuje inwestycje, którymi mógłby się pochwalić teraz i za 4 lata.

Jak mówią anglosaci last, but not least wójt zbuduje nam w końcu PSZOK. (Dla niewtajemniczonych: punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, czyli miejsce, gdzie możemy przywieźć śmieci, z którymi nie możemy bądź nie chcemy czekać na odbiór z pod domu.) Czekaliśmy na niego od dawna i zawsze były kłopoty wywozem odpadów. Wójt więc w końcu rozwiąże ten problem i... uszczęśliwi nas PSZOKiem w samym centrum gminy. Przy stadionie, przy planowanym Centrum Otwartej Aktywności, w miejscu atrakcyjnym i nadającym się do promocji gminy.

Najbardziej rozczuliło mnie wyjaśnienie. Wójt utrzymuje, że śmieci na PSZOKu nie śmierdzą i nie kuszą gryzoni, bo to tylko odpady gabarytowe lub niebezpieczne. Możliwe są więc dwie opcje:
  • wójt kłamie, bo wie, że ludzie od czasu do czasu dostarczą tam też nieodebrane odpady zwykłe
  • wójt zakaże pracownikom PSZOKu odbierać od ludzi takie odpady - osobiście zostawiłbym je w takim przypadku pod bramą
Następnie wójt stwierdza, że inna lokalizacja PSZOKu jest wykluczona przez Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który jednak ustala... gmina.

Żeby podbić stawkę uzupełnię, że obok jest stara oczyszczalnia, którą będziemy rozbudowywać pomimo, że:
  1. Znajduje się w połowie wysokości gminy, co uniemożliwia korzystanie z niej przez niżej położone osiedla.
  2. Planujemy budowę kanalizacji do gminy Pcim, w której budowana będzie duża i nowoczesna oczyszczalnia.
  3. Również znajduje się w ścisłym centrum, ale oczyszczalnie przecież nigdy nie śmierdzą...

poniedziałek, 19 marca 2018

A na wschodzie jednak też bez zmian

Nic się nie zmieniło w języku ani obyczajach. Lektura debaty nad interpelacją Znaku w 1968 przekonuje mnie, że posłowie PiS są nieodrodnymi uczniami swoich PRLowskich mistrzów.

Co prawda mamy "salon" zamiast przedstawicieli "dekadenckiej i elitarnej kultury dla »jaśnie wielmożnych«", którzy dawniej "kumali się z siłami imperializmu niemieckiego" a teraz są na smyczy Brukseli. O ile posłowie Znaku "postawili się naprzeciw powszechnej opinii narodu" to dzisiejsza opozycja przeciwstawia się suwerenowi, który przecież demokratycznie wybrał PiS.

Wówczas "partia klasy robotniczej stała się partią narodu", dziś nie inaczej, jedna partia reprezentuje naród. Wtedy "fakt kolportażu i propagowania Listu ! uważamy za wrogi, wymierzony przeciwko władzy", a dziś wszelka krytyka, a w szczególności na arenie międzynarodowej, choćby w Europarlamencie traktowana jest jak zdrada.

Rechot posłów pod wodzą Władysława Gomółki jakże bliski jest każdemu prawemu posłowi PiS. Nieraz słyszeliśmy go już na naszej sali sejmowej. "To, co Kisielewski i Słonimski napisali (nie zawsze dla swego narodu, często na zamówienie obcych Polsce ośrodków), zionie nienawiścią, pogardą, nihilizmem (...) W waszej pożałowania godnej interpelacji... chodziło o podsycanie walki na arenie międzynarodowej wrogich Polsce ośrodków dywersji politycznej". Jak i to brzmi dziś znajomo - tę samą narrację prowadzą posłowie PiS. Czy to już aby nie plagiat? Wspólna dla "agentów zachodnich ośrodków dywersji" dawniej i dziś jest "antypolska zagraniczna akcja".

Mógłbym tak jeszcze ciągnąć, bo podobieństw jest porażająco dużo. Tylko po co? Wszak i innych analogii dużo, np. zamknęli nam już, jak drzewiej bywało, sklepy w niedzielę. prowadzą dla nas, szczeniaków, które PRLu nie doświadczyły, małą lekcję historii.

A jak PRL przerobimy i Białoruś dogonimy, czas będzie na ambitniejsze plany. Na uzbecki wzór Prezes powienien stać się Opiekunem Narodu. Potem mógłby jeszcze awansować na Syna Bożego 2.0. W końcu już dziś lepiej od naszych sumień (papieża nie wspominając) wie co obraża Boga (np. zakupy w niedzielę, aborcja, przyjmowanie uchodźców...). Jakie plany na potem jeszcze nie wiadomo, ale na pewno coś wymyśli albo podpowie mu któryś błyskotliwy doradca i jeszcze nas zaskoczy.

środa, 14 marca 2018

Prezydenci P.S.

Okazuję się, że sam wpadam w pułapkę ziobryzmu... Zapadł wyrok w sprawie pani prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Zupełnie nie znam sprawy. Mimo to, mając na uwadze to, co PiS zrobił z sądami, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to kolejna polityczna sprawa. Próba wyeliminowania kolejnej osoby zbyt fachowej i skutecznej by PiS mógł wystawić kontrkandydata. Czy przyjdzie mi już wątpić w każdy wyrok? Czy sędziom uda się jakoś obronić przed kaczyzmem?

Gospodarka i polityka socjalna

W tej dziedzinie zacznę od szczegółowych postulatów, a na koniec zakreślę dość ogólną wizję programową. Temat jest bowiem zbyt obszerny bym mógł go w całości choćby zarysować.

Zacznę od programu 500+. Jak już wcześniej wspominałem jest on (jako forma rozdawnictwa pieniędzy) szkodliwy dla społeczeństwa. Generuje inflację i promuje bierną postawę, bo pieniądze należą się za nic (osobiście uważam, że akt prokreacji jest wynagradzający sam w sobie i gratyfikacji nie wymaga). Te same środki można przeznaczyć dla rodziców w innej formie. Proponowałbym dopłaty dla pracodawców redukujące koszty ZUS dla zatrudnionych na część etatu. Pracodawca zatrudniający pracownika na cały lub częściowy etat płaci tyle samo na ZUS (pełną stawkę). Tym samym nie opłaca mu się zatrudnić 2 osób na pół etatu każdą, bo ZUS kosztuje go wtedy podwójnie. Tę opłatę państwo mogłoby wyrównać i tym samym umożliwić rozwój zawodowy rodzicom chcącym jednocześnie opiekować się dzieckiem (np. oboje na 1/2 lub 3/4 etatu, albo jedno na 1/2 etatu, a drugie na pełnym etacie ze wsparciem dziadków). Państwo mogłoby też wprowadzić dodatkową ulgę, np. pomniejszyć koszty ZUS w drugim roku zatrudnienia rodzica aby promować długotrwałe zatrudnianie takich osób.

Dołączę tu uwagę dla zwolenników tego programu. Sam pobieram środki z 500+, moja rezygnacja nie uratuje państwa. I oczywiście dla mnie te środki są dobre i pomagają, ale dla mojej ojczyzny ten program jest szkodliwy. Idąc do wyborów myślę o Polsce, a nie swoim portfelu.

Ponadto proponuję redukcję kosztów ZUS dla jednoosobowych działalności gospodarczych. Często są to prace, przynajmniej początkowo wystarczające jedynie na własne utrzymanie, a wymagające wiele wysiłku. ZUS, nawet ulgowy przez 2 lata, a pełny w szczególności,to koszt zabójczy dla takich 1-osobowych firm. Jestem przekonany, że jego redukcja otworzyłaby pole do działania wielu osobom obecnie działających w szarej strefie lub trwających na bezrobociu. Można na przykład ustalić opłatę na ZUS proporcjonalną do dochodu z prowadzonej działalności, nie większą niż obecna stawka. Pozwoli to stopniowo dojść do żądanej kwoty w miarę rozwoju firmy. Większa ilość małych firm z perspektywami to zysk dla gospodarki.

Kolejną kwestią są zasiłki. Zasiłek opiekuńczy dla osób opiekujących się niepełnosprawnymi wyklucza jakąkolwiek formę zatrudnienia (a jest daleko za mały na przeżycie dla dwóch osób). Zasiłek dla bezrobotnych wymaga okresowego meldowania się w urzędzie na spotkania, z których przeważnie nic nie wynika i żadna ze stron nie jest nimi zainteresowana. Generuje to dodatkowe koszty pracowników urzędu, a zysków żadnych. Postuluję liberalizację przepisów o zasiłkach. Dajmy tym ludziom pole do działania. Jeśli nie będą się czuli zagrożeni utratą środków dożycia z zasiłku i będą mieli swobodę działania, część z nich znajdzie zatrudnienie.

Ogólny kierunek programowy sformułowałbym następująco. Fundamentem prężnej gospodarki są dobrze zarządzane firmy, a prywatne firmy, których zysk jest równocześnie zyskiem zarządzającego, na ogół są zarządzane lepiej. Wspierajmy przedsiębiorców oraz osoby decydujące się założyć nową działalność. Zapewniajmy jak największą swobodę działania osobom w trudnej sytuacji zawodowej i pozwólmy im znaleźć odpowiednie dla siebie rozwiązania.

niedziela, 11 marca 2018

ASF 2.0

Życie (a właściwie głupota funkcjonariuszy PiS) dopisuje kolejny rozdział do historii zniknięcia polskich świń z małych gospodarstw. Minister wybuduje nam ponad 1000 kilometrów płotu na wschodniej granicy. (Czyżby inspirował go Trump?) Oprócz świń mogą więc wymierać też dzikie zwierzęta, których środowisko zostanie przecięte. Myślę, że dziki jednak sobie poradzą. Poza tym nasze mają już ASF, więc staramy się ich nie wypuścić - jesteśmy przecież uczynni.

Przy okazji damy jakiemuś kolesiowi zarobić, bo przecież podatnicy dadzą na ten cel 235 mln złotych od razu i po 15 mln co roku. Środki z funduszu na klęski żywiołowe, ale ojciec Rydzyk wymodli, żeby powodzi nie było, więc po co trzymać te pieniądze? Niech ktoś prawomyślny je zagospodaruje.

P.S. U mnie, w gospodarstwie, buduję około 1 kilometra ogrodzenia na własne zwierzaki. I wiem, że będą od czasu do czasu przechodzić - taka już natura zwierząt i ogrodzeń. Zadaję sobie więc pytanie czy ktoś w ministerstwie widział kiedyś jakiś płot zanim zdecydował się na tę inwestycję. Tylko, że to pytanie właściwie jest retoryczne jak wszystkie dotyczące propozycji PiS.

Nie bójmy się porównań

Budujące, że nie jestem osamotniony w moim poglądzie na Polskę (i to nie od dziś), smutne, że nic z tego nie wynika. Polecam lekturę profesora Janusza Majcherka.

Przed wyborami pisałem w tym tonie listy do gazet, choć mniej rzeczowo, bo nie mam tej wiedzy i doświadczenia co pan profesor. Żaden nigdzie nie został wspomniany i nikt mi nie odpisał. Żadnej takiej wypowiedzi też w mediach w tym czasie nie znalazłem.

Teraz nadal sami się cenzurujemy, a w międzyczasie PiS robi z Polską co im się podoba. Jak ktoś uważa, że na nazywanie faszyzmem polityki PiSu trzeba czekać aż będą krwawo pacyfikować swoich przeciwników lub wsadzać ich do więzień to niech wyjaśni co wtedy planuje zrobić.

Na razie przeczytałem jedynie następny ponury żarcik - PiS chciałoby zdelegalizować Razem za propagowanie komunizmu. Składal już ktoś wniosek o delegalizację PiS czy raczej czekamy na normalną prokuraturę?

sobota, 10 marca 2018

Siły zbrojne

Dużo się ostatnio mówi o fatalnym stanie inwestycji w polskiej armii. Duże, kluczowe programy są zatrzymane i nie ma perspektyw na ich szybką realizację. Ażeby przekuć porażkę w sukces proponowałbym przedefiniowanie strategii obronnej państwa. Wyszedłbym z trzech podstawowych założeń.

1. Polska armia konwencjonalna nie jest w stanie samodzielnie zatrzymać agresji (rosyjskiej) na swoje terytorium.
2. Aby zagwarantować interwencję sojuszników w razie konfliktu potrzebujemy atutów obronnych i gospodarczych, których będą oni mieli
interes bronić.
3. Rozwój i modernizację armii należy rozwijać w kierunkach, na których zyska również przemysł cywilny, żeby ponoszone koszty zwracały się również w czasie pokoju.

Zastanowić się należy jakie mogą być atuty z punktu 2. Gospodarczymi zajmę się innym razem, tu skupię się na wojskowych. Z pewnością bateria rakiet, nawet najnowocześniejszych do takich nie należy, bo:
a) Amerykanie i tak mają ich więcej,
b) w pierwszym dniu konfliktu rakiety zostaną wystrzelone (o ile przeciwnik nie zniszczy ich wcześniej) i nie będzie już czego bronić.
Podobną argumentację można odnieść do okrętów, samolotów czy jednostek lądowych. Pozostaje jednak baza obronna w formach nie rozwiniętych jeszcze w dużym stopniu w pozostałych krajach. Proponowałbym dwa kierunki:
1. Kadra wykwalifikowana do wojny cybernetycznej.
2. Tani i nieskomplikowany w produkcji (choć skomplikowany w projekcie) sprzęt typu drony.

Punkt 1 jest bardzo trudny do spełnienia, ponieważ nie wiemy dokładnie jakich kompetencji będzie wymagał konflikt w internecie. Ponieważ mamy jednak już jego przedsmak (np. ingerencja rosyjska w wybory w USA i Francji) i mamy rozbudowany na dobrym poziomie system edukacji informatyków należałoby zacząć na tej bazie budować. Zamiast łożyć fundusze na chłopców z karabinami, którzy nic nam nie pomogą na wojnie, a jedynie mogą pacyfikować opozycję lub na rakiety, które może zadadzą straty przeciwnikowi, ale tylko opóźnią nieuniknione te same pieniądze przeznaczmy na rozwój kadry cyberżołnieży. A że wojna informacyjna jest już codziennością, będą mieli co robić.

Opcja 2 wydaje się być również w naszym zasięgu. Nigdy nie będziemy produkować np. samolotów bojowych na światowym poziomie, bo mamy za wiele do nadrobienia, a nikt na nas czekać nie będzie. Tymczasem przemysł dronów jest młody, nie ma jeszcze doświadczonych graczy na rynku. Równocześnie celem jest stworzenie maszyn tanich w wykonaniu, żeby można je było stosować na masową skalę nie martwiąc się stratami. Jak widać na przykładzie konfliktu w Syrii takie maszyny mogą nawet zadawać znaczne straty regularnemu wojsku (samoloty bojowe uszkodzone na lotnisku). Równocześnie mogą być używane do celów wywiadowczych czy pomocy medycznej na polu walki.

Oba te rozwiązania, a szczególnie drugie przynoszą też zyski w czasie pokoju. Wyszkoleni informatycy odchodząc ze służby mogą tworzyć firmy usługowe i wprowadzać nowe technologie na naszy rynek - słowem generować zyski dla polskiej gospodarki. Drony natomiast mają szereg cywilnych zastosowań włącznie z wzmiankowaną pomocą medyczną. Dron ze specjalistycznym sprzętem w warunkach dużego ruchu ulicznego w mieście może na miejsce wypadku dotrzeć szybciej niż jakikolwiek inny środek transportu. Zakłady produkujące drony dla wojska mogą z powodzeniem wypuszczać na rynek cywilne modele. Trudniej o to w przypadku produkcji czołgów, samolotów czy nawet śmigłowców.

Jeśli Polska będzie mieć na swoim terenie zasoby przydatne na wojnie np. z Rosją będzie automatycznie miała większe szanse na wsparcie sojuszników pragnących zachować zdolność bojową tych niekonwencjonalnych oddziałów.

Oświata

Najważniejsza misja państwa. Proponuję projekt pod tytułem: Stabilizacja i szacunek dla nauczyciela.

Po pierwsze za dużo było ostatnio zmian systemowych w edukacji. Cierpią na tym dzieci, które nie wiedzą czego się spodziewać i cierpią nauczyciele, którzy nie mają czasu do zmian siebie i młodzież przygotować. Proponuję zamknąć dyskusję na temat waloru gimnazjów i przyjąć, że reformujemy edukację w formacie obecnym. Z doświadczeń gimnazjów możemy skorzystać w dyskusji na temat programu i metod nauczania.

Po drugie postuluję, że z najlepszym systemem a bez dobrego nauczyciela nic nie osiągniemy, a dobry nauczyciel poradzi sobie nawet w marnym systemie. W związku z tym musimy dążyć do zwiększenia prestiżu tego zawodu oraz poszerzenia odpowiedzialności i udziału nauczycieli w kształtowaniu systemu edukacji.

Należy rozpocząć kampanię społeczną promującą zawód nauczyciela jako społecznie cenny, odpowiedzialny i satysfakcjonujący. Należy również ująć w niej kwestię tzw. sprawiedliwości społecznej. Słyszy się argumenty, że nauczycielom nie należy więcej płacić, bo mają mało godzin roboczych i wakacje lub, że należy im te przywileje ograniczyć, np. przez dyżury i zajęcia wakacyjne. Trzeba społeczeństwu uświadomić, że nie chodzi o to, by każdy miał po równo, bo komunizm odrzuciliśmy jakiś czas temu, ale o to, byśmy mieli dobrze kształcone dzieci. Wobec tego, że to nasz priorytet nauczyciele powinni mieć więcej niż inni.

Równocześnie powinniśmy ułatwiać nauczycielom osiąganie samodzielności w pracy z dziećmi. Między innymi zmniejszyć zależność nauczyciela stażysty od opiekuna stażu, aby ten ostatni służył pomocą i radą, ale nie miał pełnej kontroli nad dopuszczeniem do awansu na nauczyciela kontraktowego. Sytuacja obecna blokuje niejednokrotnie możliwości realizacji zawodowej osobom młodym i chętnym do działań wykraczających poza obecnie stosowane przez ich opiekunów metody.

Kolejnym ważnym punktem będzie zmniejszenie zależności nauczyciela od bazy programowej. Swoboda działania pozwoli kompetentnym nauczycielom znającym swoich podopiecznych na dopasowanie prezentowanych treści do zdolności grupy. Mniej utalentowani lub pracowici dalej mogą podążać za wskazówkami programu.

Jeśli chodzi o treści programu proponuję wrócić do starego systemu nauczania - usystematyzowanego i chronologicznego. Proponowałbym natomiast zachować i rozbudować elementy wspólnych projektów uczniów, a nawet poszerzyć ten sposób nauczania dopuszczając projekty realizowane w mieszanych grupach wiekowych. Jest to niewątpliwie wyzwanie dla nauczycieli więc nie powinno być obowiązkowe. Jednak wiadomo, że systemy nauczania nie segregujące dzieci wiekowo (np. Montesori) działają i mają swoje mocne strony. Należałoby więc zachęcić i otworzyć pole do takiej aktywności dla chętnych nauczycieli w ramach zajęć dodatkowych i zabezpieczyć na to dodatkowe środki finansowe.

Program

Nie wiem jak Wy, ale ja nie wierzę w inny sposób na zmianę władzy niż ogólnopolski protest i strajk generalny. Wolne wybory należy włożyć między bajki gdy PiS ma już PKW i sądy, tubę propagandową z TVP, a media prywatne czekają na wyrok. Jeśli już się zbierzemy i uda nam się zmienić urzędników, którzy mają nas reprezentować to staniemy przed podwójnym problemem. Będziemy potrzebować posprzątać bałagan, który zrobił Kaczyński i będziemy potrzebowali programu na następne lata.

Na sprzątnie mówiąc szczerze nie mam dobrej recepty. Sytuacja wygląda trochę jak wejście do pokoju dziecięcego po hucznej zabawie - nie wiadomo co najpierw wziąć do ręki, bo wszędzie katastrofa. Na pewno postulowałbym odwołanie z urzędu wszystkich osób powołanych na podstawie przepisów sprzecznych z konstytucją lub ustanowionych nieprawidłowo oraz postawienie przed sądem wszystkich funkcjonariuszy PiS co do których mamy udokumentowane przekroczenia prawa. Jeśli chodzi o dokumentację tych przekroczeń to na pewno jest niepełna, ale myślę, że bogata. Gorzej, że same sądy, które mogłyby oceniać postępowanie PiS są już bezprawnie zmodyfikowane i trzeba je najpierw oczyścić. Kto i jak może to przeprowadzić w sposób niekwestionowany niestety nie wiem.

Jeśli chodzi o program to przedstawię w najbliższym czasie kilka pomysłów, które przychodzą mi do głowy. Nie są dopracowane, bo nie dysponuję dodatkowym etatem. Gdyby się zdarzyło, że ktoś chciałby z nich korzystać byłbym bardzo rad i mogę pomóc z ich doprecyzowaniem.

wtorek, 6 marca 2018

Opozycja

Do szkoły chodził mały Grześ. Grzecznie odrabiał zadania od pana profesora i uczył się pilnie. Kiedy przy tablicy dostawał tróję tupał nóżkami i krzyczał, że on przecież dobrze się nauczył, ale skarcony potulnie wracał do ławki. To przecież szkoła, nie Sejm, i profesor ma zawsze rację. Kiedy koleżanka dostawała dwóję uśmiechał się, że przecież nie jest najgorszy. Koledzy jednak go słuchali i lubili, sam nie wiem za co...

Opozycjo, nie idź za Grzesiem. Sejm jest od tego, żeby bronić tego w co wierzycie, nawet jeśli nie wierzy w to Wasz lider. Jedną partię wodzowską już mamy i to o jedna za dużo.

P.S. W dawnej Platformie rdzeniem była wizja państwa pana Tuska nadająca polityce kierunek (nie zgodzę się, że bezpieczne państwo minimalnie ingerujące w sprawy obywatela to nie wizja) i pluralizm pozwalający każdemu, nawet nie objętemu wizją obywatelowi mieć jakąś swoją małą cząstkę Polski. Teraz zamiast wizji mamy kunktatorstwo, a zamiast pluralizmu mordawkubłyzm.

Trochę autocenzury

Pod wpływem artykułu profesora Woleńskiego oraz dyskusji z moją mądrą, opanowaną i delikatną żoną dotarłem do pewnej autorefleksji. Na przykładzie artykułu pana profesora wyjaśniam.

Profesor opisuje w sposób zdecydowany, ale równocześnie bardzo kulturalny i delikatny zdarzenia, na myśl o których mnie niestety krew zalewa. I nie potrafię opanować emocji, które trafiają również na "papier" kiedy próbuję je komentować. Za co serdecznie czytelników, których nazbyt agresywne wypowiedzi zraziły, przepraszam. A Panu Profesorowi dziękuję za przykład, że jednak da się.

Obyśmy wszyscy (a szczególnie niżej podpisany) umieli panować nad językiem i mówić konstruktywnie i bez nienawiści szczególnie wtedy gdy to najtrudniejsze.

poniedziałek, 5 marca 2018

O ustawie dezubekizacyjnej

PiS już ma krewna rękach. Rękami posłów PiS, choć z pomysłu Kaczyńskiego oczywiście, stworzono ustawę-potworka, która pochłonęła już życia ludzi. Odbiera często jedyne środki do życia osobom, które służyły w służbach mundurowych za czasu PRL (podobno wtedy nie było Polski, więc co wam, kanalie, do tego, gdzie kto wtedy służył). Nie ważne co robili, uznani są za winnych i zniesławieni (podobnie jak pan dr G przez Ziobrę kilka lat temu - nic się nie zmieniło). Ciekawe, czy jutro nie będą karać strażaków, że gasili w PRL pożary - a niech by płonęło, w końcu to PRL, a nie PiSolska.

Panie i panowie z PiS, przestrzegam. Dziś wy mścicie abstrakcyjne krzywdy, których nie doznaliście. Jutro rozgniewany naród osądzi nie tylko Kaczyńskiego, ale was też. A w przeciwieństwie do funkcjonariuszy, którzy bronili obywateli PRL przed bandytami, pracowali w wywiadzie dla Polski, siedzieli za biurkiem lub narażali swe życie dla Polaków wy zawiniliście. Bo to Wasze ręce idą w górę za bezprawiem i to Wy podpisujecie te barbarzyńskie dokumenty.

niedziela, 4 marca 2018

Konkurs

Słuchając utworu "To miejsce na mapie" kapeli Happysad wpadłem na pomysł by rozpisać konkurs. Nie wiem ilu Was mnie czyta, ale może komuś przyjdzie jakiś ciekawy pomysł do głowy.

Pytanie konkursowe brzmi:
Jaki utwór zaproponowałbyś na nowy hymn Polski?

Uzasadnienie:
W kontekście wspaniałych dokonań PiSomacji (bo dyplomacją nie sposób ich nazwać) jest chyba jasne dla każdego, że machając szabelką w obecnych czasach możemy najwyżej puknąć się tą szabelką w głowę. Patriotyzm powinien zacząć kojarzyć się z pracą, uczciwością, dbałością i zaangażowaniem w sprawy publiczne. I lepiej by było, żeby już od śpiewania w czasie szkolnych akademii Polacy się uczyli i budowali dobre skojarzenia. Bo od szabli bliższa droga do kibolskiego bejsbola niż do świadomego wyborcy.

P.S. Oczywiście "To miejsce na mapie", choć to wspaniały utwór, na hymn się kompletnie nie nadaje. Hymn powinien budzić dumę i przywiązanie do ojczyzny. Tym niemniej jest to niezły (choć niezamierzony) komentarz do obecnej sytuacji. Bo moja duma z Polski, choć była niemała zgasła i rozwiała się jakiś czas temu, a został wstyd.
P.P.S. Jestem szermierzem amatorem i miłośnikiem szabli, ale tu o politykę się rozchodzi...

sobota, 3 marca 2018

O równości

Kolejnym wypadkiem administracji państwowej BOR wystawia się już na pośmiewisko. Nie mam danych, szef BOR z pewnością zresztą już je utajnił by chronić interes państwa (na którym siedzi), ale podejrzewam, że w BOR jest już największy odsetek wypadków drogowych na funkcjonariusza.

Rodzi się pytanie. Dlaczego jeśli ja jadę do dzieci to mam jechać 90, a administracja (podkreślam, to nie władza tylko urzędnicy pracujący dla nas) może sobie na imprezę do Rydzyka, czy Bochni lub do domu pruć 200 i taranować wszystkich na swojej drodze? Jakoś mój wójt (taka sama administracja państwowa) mnie na drodze nie rozjeżdża, a stykamy się częściej niż np. z panią Szydło. Da się? Czasem trzeba trochę wcześniej wyjechać i jakoś wszyscy to umiemy.

piątek, 2 marca 2018

Promocja polskiej kultury

Obejrzałem ostatnio kolejny film z projektu Legend Polskich Tomasza Bagińskiego. Równolegle wyczytałem o kolejnym zwalającym z nóg pomyśle Polskiej Fundacji Narodowej. Trudno się powstrzymać, żeby nie zakląć.

Fundacja zabiera z naszych portfeli 100 mln złotych rocznie i produkuje za nie broszurki. Tymczasem, żeby Polskę pozytywnie w świecie zareklamować nie trzeba żadnej fundacji, bo Polska ma fachowców, którzy w prywatnych projektach odwalają robotę światowej klasy. Może zamiast drukować broszurki broniące pomysłów PiS czy bilbordy oczerniające niepokornych przedstawicieli władzy państwowej wzięliby się panie i panowie z PiS za jakąś konstruktywną pracę?

Bo pomysł promocji dobry, tylko jak zwykle nie chodziło wcale o promocję tylko jak z tego koryta zabrać sobie jeszcze trochę więcej.

P.S. A wracając do PFN, czy wydawanie publicznych pieniędzy na śpiewniki dołączane do wybranych (i to pewnie bez konkursu) prywatnych gazet nie podpada czasem pod jakiś paragraf. Śmierdzi korupcją na kilometr...

O śmieszności

Wrócę jeszcze raz do nieszczęsnej ustawy o IPN. Wyczytałem, że wiceprezes IPN Jan Baster wypowiedział się w jej sprawie w następujący sposób:
Nie o wolność słowa chodzi, lecz o wolność lżenia narodu i państwa polskiego*. Prawdziwi naukowcy mogą prowadzić swoje badania w sposób nieskrępowany, dowolny. Artyści, nad czym boleję*, mogą wyrażać swoją wrażliwość, swoje ekspresje w sposób też dowolny. Nie widzę tutaj żadnego momentu, w którym ktoś, kto myśli poważnie o ojczyźnie i o narodzie własnym, mógłby mieć coś przeciwko temu.
(...)
Dla mnie najważniejsze jest to, że ta ustawa jest. Pewnie nawet najważniejsze nie jest to, ilu będzie skazanych z tego powodu. Ale sama wola państwa, żeby w sposób stanowczy powiedzieć „nie” i zagrozić karą, jest tutaj najistotniejsza.

Zastanawia mnie czy pan Baster uczęszczał kiedykolwiek do szkoły lub czy ma dzieci, które do niej chodziły. Chyba w prawie każdej dziecięcej grupie pojawiają się wyzwiska i werbalne złośliwości. I nic tak bardzo nie pobudza szyderców jak bezsilna złość ofiary. Więc jeśli ludzie pokroju Bastera stawiają Polskę w sytuacji rozzłoszczonego wyzwiskami dzieciaka to powinni za to siedzieć. Z Polską o trudnej historii, nawet z Polską o historii przekłamanej, zagraniczni partnerzy będą rozmawiać. Z Polską będącą obiektem drwin, a w odpowiedzi tupiącą i pokrzykującą nikt rozmawiał poważnie nie będzie. Tak zachowują się dzieci (i nic w tym złego), a nie dojrzali ludzie i to politycy. Panie Baster, panie Kaczyński i cała reszto - zapraszam z powrotem do przedszkola (i współczuję paniom przedszkolankom).

* podkreślenie własne, wskazuje, że pan Baster (na wzór pana Morawieckiego) nie panuje nad swym językiem i nie mówi tego, co użyteczne, ale to co mu adrenalina i testosteron na język przyniosą

czwartek, 1 marca 2018

Samobójcy czy zabójcy

Kolejny raz słudzy prezesa tak się spieszą, że wpadają na wszystko co się rusza... a tym razem nawet nie rusza. Pan Duda staranował betonowy separator. Brawo - tego jeszcze przed nim nikt nie dokonał, a stoi już 4 lata.

A tak na poważnie. Funkcjonariusze PiS co i rusz mają wypadki gdy spieszą spełniać wolę prezesa, pławić się w honorach lub po prostu do domu. Nie mogą zaczekać, bo w pogardzie mają wszystko wokół, to oni są pępkiem świata. Któregoś dnia zaczną umierać (właściwie już zaczęli - w Smoleńsku). Wszyscy, tylko nie poseł Kaczyński, bo do niego cały wszyscy przychodzą, więc się z domu nie rusza. Bezpieczniej tak...

środa, 28 lutego 2018

Geniusze

Ciekawy syndrom w partii jednego człowieka. Samorodnych geniuszy coraz tam więcej. Nawet wyrzucani ministrowie są tak znakomici, że należą się im nagrody, o wysokści których nawet Wam, obywatele pierwszego sortu, się nie śniło. Przez cały rok większość z nas nie zarobi ułamka tej kwoty.

Ale widać muszą ustąpić jeszcze lepszym. Tylko z czego my im zapłacimy za rok kolejne nagrody?

O ciągłości

Kiedy robiłem dzisiaj leniwce, a dokładnie wygniatałem na wałkach kratkę tępą stroną noża przypomniałem sobie dokładnie ten sam ruch, i takie same, tylko ciut jaśniejsze wałki (teraz robię w mące razowej) jakie robiłem dawno temu u babci. Ona zrobiła wtedy i wywałkowała ciasto, a mnie zostawiła formowanie i wycinanie leniwców.

Można sobie nawet mimochodem wdrukować wspomnienie, którego nie było, gdy pamiętamy coś werbalnego - powiedziane słowa, jakąś scenę, którą można opowiedzieć. Ale pamięć manualna i wzrokowa wydają się niepodrabialne. Jaki mogę mieć lepszy dowód, że ten młody i głupi szczeniak wtedy to właśnie ja. Ten sam, który teraz pamięta ten ruch nożem i kolor leniwców na blacie babci. Właśnie ja byłem wtedy i jestem teraz.

Zdarzało mi się robić po drodze różne rzeczy, również głupie i złe, ale to ciągle byłem ja. Ostatnio okazało się jednak, że nie każdy tak ma. Państwo polskie wydaje się znikać kiedy dzieje się źle. W 1968 go jakoby nie było. Jak się lepiej zastanowić to pewnie nie było go też przez te straszliwe 25 lat dyktatu komunistów i złodziei i Układu aż do 2015. Z krótką przerwą na niepełną kadencję. Mam przeczucie, że kiedy Kaczyński straci władzę (tak mu dopomóż Bóg) to Polska znów zniknie z mapy. I to właśnie dlatego nasz "zbawca" musi zrobić wszystko by drugi raz zdobytej władzy nie oddać nigdy.

wtorek, 27 lutego 2018

Prezydenci

Nasila się ostatnio trend zapoczątkowany jeszcze przez panią Kopacz za czasów jej rządu. Wówczas posady stracili posłowie, których prywatne rozmowy wypłynęły przez podsłuchy. W rozmowach nic nie było, ale zamiast ścigać podsłuchowywaczy dokonano egzekucji na niewinnych. Cóż może lepiej przekonać tłum o winie niż egzekucja?

Ostatnio podobnie traktuje się samorządowców. Najpierw pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, którą próbuje się zlinczować przed komisją, a sąd się jeszcze nie wypowiedział, teraz pan Paweł Adamowicz, którego sprawa była już zamknięta, ale psy Ziobry rozkopują ją na nowo, bo może jakąś kupę uda się tam jeszcze podrzucić.

Jeśli pozbędziecie się wytrawnych samorządowców (a nie wygrywa się wyborów przez 20 lat bez powodu) z doświadczeniem, zostaniecie z niczym, bo to właśnie macie w Sejmie. Panie Schetyna, każdy z Was może zostać unurzany w szambie, bo do tego nie trzeba nawet szamba, tylko kilku niezbyt zdolnych ludzi bez sumienia. Takich PiS ma armię. Nie wpadną do szamba tylko ci, którzy są wygodni dla prezesa. Tym Pan chce zostać? To wyjątkowo mało ambitne jak na Pana.

Dyktatura rozwija skrzydła

Poseł Kaczyński dopiero co uchwalił i podpisał swoją prezydencką ręką beznadziejną ustawę o IPN, która skłóciła nas z pozostałymi jeszcze sojusznikami. Teraz natomiast Ziobro zapowiada, że ustawa co prawda jest w mocy, ale zamrażamy ją i nie będziemy jej stosować.

Czyli prawo prawem, ale dziś wreszcie kompetentni ludzie, w osobie partyjnych funkcjonariuszy, zadecydują kiedy i do kogo mamy je stosować, a kiedy nie. Czasem, jak co do osoby senatora Koguta, rozminą się z prawdą (zdaniem prezesa) i zostaną szybko poprawieni.

Już się bałem, że mieszkam w państwie prawa, ale okazało się, że jednak sprawiedliwości.

poniedziałek, 26 lutego 2018

ASF

Zainteresowani i osoby z mojej branży wiedzą, że skrót ten oznacza Afrykański Pomór Świń - zakaźną chorobę trzody chlewnej i dzików, z którą Polska i szereg innych krajów regionu zmaga się od kilku lat. Zakażenie wirusem ASF ten jest na ogół śmiertelne dla świń i niegroźne dla człowieka. Do Polski wirus trafił w 2014 roku prawdopodobnie z Gruzji przez Rosję i Ukrainę lub Białoruś.

Wcześniej wystąpił w Europie zachodniej i południowej, w sczególności został zwalczony w Portugalii i Hiszpanii metodą uboju chorych i potencjalnie zarażonych zwierząt.

Podobną politykę prowadzi obecnie polski rząd. Na dniach wchodzi przepis nakładający w całej Polsce (do tej pory tylko w miejscach wystąpienia zarazy) niespełnialne obowiązki dla większości hodowców świń w Polsce. Między innymi trzeba mieć wydzielony budynek na chlew, bez dostępu dla zwierząt i osób postronnych, z dezynfekcją i rejestrem wejść i wyjść dla całego gospodarstwa. Proszę wskażcie mi, którego drobnego hodowcę będzie na to stać. W razie niespełnienia wymogów - ubój zwierząt.

A teraz do meritum. Choroba rozprzestrzenia się też przez mięso, więc logicznym jest, że należy monitorować trzodę chlewną, żeby uniknąć rozprzestrzeniania wirusa z produktami z zakażonych świń. Jak pokazały jednak dotychczasowe doświadczenia te same środki zapobiegawcze wdrożone na terenach objętych ASF nie powstrzymały jego ekspansji. Można wnioskować, że choroba u świń w warunkach polskich jest niesprzężona z ekspansją wirusa, który ma bardziej mobilnych i trudnych do kontroli nosicieli - dziki. Scenariusz portugalski był inny z uwagi na odmienne środowisko naturalne (lasy, korytarze migracyjne dla dzików itp.). Zamiast de facto zakazać produkcji wieprzowiny w drobnej skali należałoby może wprowadzić restrykcje na ubój (np. czasowy zakaz uboju gospodarczego oraz obowiązkowe badania mięsa w kierunku ASF w rzeźniach).

Rozumiem, że ministerstwo środowiska jest zbyt zajęte wycinką polskiego dobra narodowego, żeby usiąść na chwilę i się zastanowić. I rozumiem rolników, którzy na zebraniach krzyczą i klną na kogokolwiek, kto reprezentuje jakiś urząd. Polska hodowla świń w przydomowych gospodarstwach prawdopodobnie przestanie istnieć w przeciągu miesiąca lub zejdzie do szarej strefy jeśli uda jej się ukryć przed kontrolami.

niedziela, 25 lutego 2018

Tworzenie

Krzątam się po kuchni i tworzę. Tu ser, tam masło, to jakiś nowy przepis - dziś może na herbatę z kakao. Koniecznie mocną i czarną. Potem jakaś nowa konstrukcja - najpierw na papierze, potem własnymi rękami zaklinam ją w materię. Wszystko w połączeniu z wspaniałymi ludźmi dookoła - kochającą, mądrą, wszystko-potrafiącą, piękną żoną, cudownymi, mądrymi dzieciakami i troskliwymi rodzicami w pobliżu. Dookoła las, słońce, czasem mgły, koniska jedzące z ręki, krowy liżące po czym popadnie, przytulasty kot. Taki mój przepis na szczęście. Najważniejsi są ci ludzie i tworzenie. Jedno i drugie jest miłością.

Dlaczego to piszę, skoro miało być o polityce? Myślę sobie, że tam gdzieś jest mały człowieczek pełen gniewu i nienawiści, goryczy i żalu, który próbuje się ratować zemstą i niszczeniem i upaja się władzą. A za nim idzie rzesza szarych ludzi, z którymi przecież tą władzą się nie dzieli, jedynie nienawiścią i żądzą zemsty. Drodzy Polacy pierwszego sortu, opamiętajcie się. W nienawiści i zemście nikt nigdy szczęścia nie znalazł. Własnymi rękami szykujecie sobie tylko potępienie. Boga trzeba mieć w sercu, a nie na ustach, a On mieszkania z nienawiścią nie zwykł dzielić.

środa, 21 lutego 2018

Przegonili Orwella

Przeczytałem o pomyśle PiS na wejście do kieszeni Polaków na kolejny sposób. Jest to tak skandaliczny pomysł a tłumaczenie wiceministra "Proponowane rozwiązanie będzie miało swoje zastosowanie jedynie w sytuacjach nadzwyczajnych" jest tak kretyńskie, że aż słów mi brak. Oczywiście nie trzeba było tego zapisać, bo wystarczy słowo wiceministra. Sytuacje nadzwyczajne natomiast definiuje oczywiście poseł Kaczyński, podobnie jak interes publiczny i zasady życia społecznego. Jakie są w zarysie już wiemy, bo o kanaliach, zdradzieckich mordach, sortowniach Polaków już się nasłuchaliśmy.

Podsumowując - sądy rozjechane, teraz zabierzemy pieniądze wszystkim nieprawomyślnym organizacjom, niech nie mają za co gadać. A nawet gorzej - zabronimy Polakom (nam wszystkim i Tobie też) oceniać na co warto łożyć pieniądze i co jest w ich (publicznym!) interesie. Przecież publiczny już jest Kaczyńskiego, podobnie jak Twój czy mój.

Jak nie będzie sądów ani NGOsów to bronić przed szeregowymi pisowymi linczownikami będziemy się chyba kijami. Jeszcze przez chwilę napiszą o tym media prywatne, ale to niedopatrzenie zostanie na pewno niedługo naprawione.

Refleksje pod krowim cyckiem

Przy dojeniu krowy naszły mnie pewne przemyślenia. Nie było mnie na świecie za PRLu, ale z tego co o życiu od rodziców słyszałem mogę sobie trochę wyobrazić jaki był wtedy stosunek ludzi do państwa i vice versa. Odnoszę wrażenie, że zmierzamy szybkim krokiem w tę właśnie stronę.

Kilka lat temu wróciłem z zagranicy, żeby w Polsce wychować swoje dzieci, tu zacząć swoją własną działalność zarobkową i ten kraj budować. Byłem z Polski dumny, jako lidera przemian w Europie. Było to dla mnie miejsce, gdzie każdy ma szanse na rozwój jeśli tylko jest pracowity i myślący, miejsce, gdzie ludzie dbają o swoje i dużo nowego tworzą i budują. Miejsce gdzie nie ma "nie da się" (czego w Anglii się nasłuchałem), tylko raczej jest "jak nie mogę, to przez nogę i już mogę".

Następnie zostałem przez nową władzę nazwany zdradziecką mordą, kanalią, komunistą i złodziejem oderwanym od koryta, który dojną ojczyznę wyzyskiwał i Bóg jeden wie z kim przeciw niej spiskował. Po czym sukcesywnie odbiera mi się moje prawa (jak choćby obrót ziemią - jako niebędący rolnikiem od 5 lat w mojej gminie już nie kupię nigdzie ziemi, choćbym chciał prowadzić gospodarstwo a i nie sprzedam pewnie nikomu mojej! własności) i sądy, które mogłyby mnie bronić. Moje dzieci pozbawia perspektyw na przyszłość - rujnując stosunki międzynarodowe i choćby szanse na pomoc unijną, którą mogłyby kiedyś uzyskać, niszcząc system edukacji i opiekę zdrowotną. Demoluje się media i robi z nich odmóżdżającą propagandę, a między ludźmi sieje się taką nienawiść, że strach czasem z kimś normalnie porozmawiać.

Więc ja się pytam kiedy odpowiedzialni za tą demolkę trafią gdzie ich miejsce, a zarządzaniem (bo to nie ma być władza, a praca dla społeczeństwa) zajmą się jacyś przyzwoici ludzie?

wtorek, 20 lutego 2018

Bierny opór

Uderzyła mnie rozbieżność między reakcją na postawę pana Frasyniuka (którego niezmiernie cenię) a na postępowanie pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Oboje zademonstrowali z grubsza ten sam pogląd, który z całego serca popieram: obecna władza straciła mandat poprzez nagminne, ostentacyjne łamanie prawa i pogardę nie tylko dla prawa, ale i dla obywateli Rzeczpospolitej.

W końcu cyrk jaki panu Frasyniukowi urządziła prokuratura Ziobry niewiele odbiega od komisji sędziego Lyncha w osobie Patryka Jakiego. Zresztą obaj panowie współpracują skutecznie w niszczeniu polskiego wymiaru sprawiedliwości i w zagrywkach rodem z dzikiego zachodu (że przypomnę lincz na doktorze G. w wykonaniu Ziobry w poprzedniej kadencji).

Nie mogę nie zrozumieć pani Gronkiewicz-Waltz, która odmawia udziału w tej szopce. Jak widać zresztą nie bez racji. Sprawy nieprawidłowości w reprywatyzacji powinien wyjaśniać sąd, a nie pajac, który wyłącza mikrofony przesłuchiwanym osobom, jak nie podoba mu się to, co mówią. Czy jesteśmy już klasyfikowani jako republika bananowa czy musimy poczekać na trochę więcej globalnego ocieplenia?

Gdyby opozycja nie byłaby tak żałosna stanęłaby murem za Panią Gronkiewicz-Waltz zamiast ją piętnować.

P.S. Oczywiście jest jedna zasadnicza różnica, że protest, za który prześladowany jest pan Frasyniuk jest w obronie Polski, a wątki reprywatyzacyjne są czysto finansowe. Jednak sposób załatwiania spraw przez władzę jest ten sam i zasługuje na opór w obydwu przypadkach.

Niedługo rocznica

Za miesiąc miną dwa lata odkąd niejaka pani Szydło omal mnie nie zabiła. A było to tak - wracałem od lekarki z Krakowa do domu obwodnicą i na dojeździe do Węzła Zakopiańskiego dogoniła mnie kolumna samochodów na sygnale. Usłyszałem ich nie wcześniej niż zobaczyłem, a nie jechałem wolno. Szacuję, że mogli jechć nie wolniej niż 200 km/h. Kompletnie ignorowali pasy ruchu, spychali pozostałe pojazdy na pobocze. Na szczęście zostałem na szosie, inaczej w mojej starej skodzinie mógłbym nie przeżyć.

Kolumna popruła dalej, a ja po powrocie zapytałem Komendę Wojewódzką Policji co też to był za pościg i za kim. Okazało się, że nie żaden pościg, tylko BOR z panią premier. Następnie zapytałem też BOR jakie były powody tak szybkiej jazdy z narażeniem życia i zdrowia pozostałych uczestników ruchu i kto podjął taką decyzję. BOR odpowiedział, że raczył utajnić te dane i nic się nie dowiem.

W związku z tym pozwalam sobie domniemywać, że pani premier zmierzała do domu (to był właśnie ten kierunek) i może nawet była już głodna... Jak się potem okazało nie był to jedyny podobny przypadek. Drodzy obywatele lepszego sortu miejcie świadomość, że z perspektywy limuzyny nie widać którego sortu obywateli się rozjeżdża. Wasi liderzy mają w takiej samej pogardzie Wasze życie, jak i nasze, choć jesteście dla nich na pewno bardziej użyteczni.

niedziela, 18 lutego 2018

Pierwszy Dyplomatołek Rzeczpospolitej

Premier Morawiecki dokonuje ostatnio cudów oratorskich, żeby wyciągnąć Polskę z tarapatów, w którem podstępnie wpędzili ją Żydzi, masoni, elity, wegetarianie, inteligencja, cykliści, salon i wiewiórkiści. Każda wypowiedź zasługiwałaby na komentarz, ale sił brak. Zostanę więc przy jednej.

Przeczytałem, że wg naszego premiera w 1968 nie było państwa polskiego, więc za prześladowania Żydów w tym czasie Polska odpowiedzialności nie ponosi. Po pierwsze pozwolę sobie przytoczyć lekko zmodyfikowany komentarz mojej żony do tej informacji: "w 1939 nie był Republiki Federalnej Niemiec, więc jaką odpowiedzialność mieliby ponosić Niemcy za zbrodnie nazistowskie?".

Warto byłoby ten wątek pociągnąć - rzeczywiście jaką odpowiedzialność ponoszą dzisiejsi Niemcy? Myślę, że żadną, jak i Polacy. Cała awantura jest przez głupią pychę z historii, a raczej swojego o niej wyobrażenia. Nas też nikt z "polskich obozów koncentracyjnych" nie chciał rozliczać, a tego terminu używały nieliczne i niezbyt nierozgarnięte osoby. W przeciwieństwie do dnia dzisiejszego.

Po drugie, idąc za oficjalną linią PiS (naród polski nie jest niczemu winien, a jedynie jest skrzywdzony przez innych) pan premier powinien dodać, że nie było wtedy też narodu polskiego. Wiadomo - odrodził się w dniu urodzin Jarosława. To było przed 68? Hmm, pewnie ktoś z wyżej wymienionych spiskowców zafałszował daty...

Podobnie jak z wypowiedzią na temat żydowskich zbrodniarzy zadaję sobie pytanie po co Morawiecki mówi rzeczy, które muszą wywołać złość u naszych (byłych?) sojuszników. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie służą niczemu konstruktywnemu (na pewno nie załagodzą konfliktu) i niczego nie wnoszą. Pewnie więc wynikają z nieumiejętności rzeczowego wypowiadania się. Na usprawiedliwienie premiera można jedynie powiedzieć, że młody to głupi. Tylko wstyd mieć takiego premiera.

P.S.  Obrońcom premiera od razu wyjaśniam. Mnie też nie raz zdarzy się chlapnąć to, co pomyślę, nawet jeśli w danej chwili niczemu to nie służy. Na szczęście nie jestem premierem, bo się do tego nie nadaję. Na szczęście są w Polsce ludzie, którzy umieją to robić lepiej, ale niekoniecznie pan Morawiecki.

środa, 14 lutego 2018

Kali

Przeczytałem ostatnio ciekawą analizę zachowania przedstawicieli PiS w sprawie etyki. W skrócie mówiąc Kali jest dla nich wzorem. Nie mogę sobie odmówić nie dodania jednego pokrewnego efektu psychologicznego dobrze tłumaczącego niektóre oryginalne wypowiedzi członków PiS.

Na ogół swoich bliźnich najbardziej podejrzewamy o to, co dręczy nasze własne sumienie. Ich prawdziwe grzechy i wady są trudniesze do wymyślenia. I tak złodziej będzie jak najlepiej zabezpieczał swoją własność a oszust będzie uważał, że każdy z kim rozmawia próbuje go na coś nabrać lub naciągnąć, a że jest szczery to mu nie przyjdzie do głowy.

PiS przeciwnikom wytyka układy, których sam jest mistrzem. Oskarża o morderstwo Lecha Kaczyńskiego, którego jego brat wysłał w niebezpieczne miejsce i doprowadził do śmierci. Opozycję PiS oskarża o mowę nienawiści i tego już nie muszę komentować. Slogan o "ojczyźnie dojnej" też adekwatnie prezentuje podejście PiS do Polski. Wydaje mi się, że dalej rozwijać nie potrzeba, choć możnaby ciągnąć jeszcze długo.

Podsumowując, jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o PiS to posłuchajcie co mówią o swoich "wrogach".

Proroctwo o Gnomie

Jak słusznie przypomniał pan Cezary Michalski:
Jaki śmieszny jest Gnom,
kiedy buzię ma złą
i z wściekłości aż tupie nóżkami!
I pomyśleć, że był czas,
gdy taki ktoś był przywódcą mas.
Ten naród jest potwornie głupi!
Janusz Szpotański, 1964

niedziela, 11 lutego 2018

Przeczytałem wywiad z panem Włodzimierzem Cimoszewiczem i wrócił do mnie zadawniony żal. Skoro ludzie tacy jak pan Cimoszewicz odchodzą z polityki, a tacy jak Jarosław Kaczyński zostają to czego innego dla Polski możemy się spodziewać...

Jak bardzo brak nam polityków umiejących samodzielnie myśleć i decydować, wiedzących do czego dążą, a także umiejących się zachować. Jak bardzo brak nam politycznych fachowców, którzy wiedzą na czym polityka polega - na dbaniu o interes swojego kraju (na czym, jak w każdym zawodzie się oczzywiście zarabia). Wszyscy tacy politycy odeszli z zawodu, są w strukturach Unii lub nie żyją. A gdzie nowe pokolenie? Nie dziwię się sondażoma dającym PiS dużo punktów, skoro w alternatywie nikogo nie ma.

piątek, 9 lutego 2018

Nowy człowiek

Wyczytałem ostatnio, że otwiera się właśnie nowe pole w medycynie. Będziemy mogli modyfikować genom zarodka, żeby zabezpieczyć go przed niektórymi chorobami. Jak zwykle wokół podobnych badań narasta wiele kontrowersji.

Niektóre niewątpliwie są trudne. W szczególności pytanie jak bezpiecznie wprowadzić zmiany, żeby zarówno człowiek, jak i jego dzieci byli zdrowi. Co do ważkości niektórych nie mogę się jednak zgodzić.

Pan Rafał Marszałek obawia się, że nowi ludzie, którzy tak powstaną mogą być dla nas, "starych" pewnym zagrożeniem. Zastanawia się, czy nie potraktują nas jako istoty niższe. Chciałbym go więc uspokoić. Nienawiść do bliźniego za kolor skóry, kształt nosa, czy wyznanie jest opanowana przez nasz gatunek do perfekcji. Żadna genetyczna modyfikacja tej nienawiści już nie udoskonali. Kuszące byłoby ją ograniczyć, ale nie brzmi to realnie. Jeśli pojawią się wśród nas "nowi" to nie spodziewam się, żeby żywili do pozostałych jakiekolwiek wrogie uczucia. Nie mam natomiast wątpliwości, że ludzie, którzy teraz skandują hasła typu "sierpem i młotem w czerwoną hołotę" (pozostałych nie wymieniam, wszyscy mamy je na świeżo przerobione) będą tych "nowych" nienawidzić i piętnować. Jak wszystkich, którzy od nich się różnią. A ponieważ "nowi" faktycznie nie będą zauważalnie odbiegać od starych, to oberwie się każdemu, kto się naszym patriotom nie spodoba.

Czyli wszystko zostanie po staremu.

W sprawie aborcji

Do ustawodawcy, biskupów i wszystkich zainteresowanych

Szanowni Państwo,
Mam gorącą prośbę. Poród to wielkie przeżycie. Trzykrotnie uczestniczyłem w porodach, bo mam szczęście być tatą trójki dzieci. Mimo to, nie czuję się kompetentny wypowiadać się w kwestii aborcji. Zostawmy te kwestie do decyzji matkom. Nikt inny wagi tego problemu nie zrozumie a wtrącanie się w niego przez facetów (a w szczególności tych, którzy nawet kobiety na oczy nie widzieli, nie mówiąc już o dzieciach) to oznaka poważnej dewiacji. Pamiętajmy, że żadne pawo nie zmusza matki do niczego a jedynie daje wybór. Nie odbierajmy wolności sumienia.

Na Marsa

We wtorek byliśmy świadkami pięknego startu rakiety Falcon Heavy w półroczny lot na Marsa. Jeszcze piękniejsze niż start było dla mnie lądowanie boosterów. O takich scenach kilkanaście lat temu czytałem w książkach science fiction i traktowałem to na równi utopijnie jak rozmowy z pozaziemską inteligencją. Piękne uczucie widzieć jak sen z dzieciństwa staje się realny. Centralna część rakiety nie wylądowała poprawnie, ale biorąc pod uwagę lądowanie na pływającej platformie i chybienie o 100m to myślę, że to szczegóły do dopracowania technicznego (jakkolwiek drogi to był wypadek to pan Musk z kosztami sobie poradzi).

Mam dwa przemyślenia po wieczornym oglądaniu startu tej rakiety. Po pierwsze kończy się era mecenatu państwa w nauce (a w każdym razie w technice) i wracamy do mecenatu prywatnego. Moim zdaniem dobrze - państwa okazywały się ostatnio coraz mniej skuteczne w selekcji jednostek twórczych od jednostek dużo piszących. Inteligentny prywatny mecenas ceniący swoje pieniądze ma większe szanse i możliwości kontroli i nie jest tak skrępowany zagadnieniami socjalnymi i pracowniczymi jak państwo. Nie musi też balansować między nauką a edukacją, co dla państwa jako pracodawcy bywa pewnym problemem. Dobrze będzie jednak jeśli państwo będzie dalej wspierać badania podstawowe, których horyzont czasowy zwrotu nakładów jest na ogół zniechęcający dla prywatnych inwestorów.

Po drugie, muszę przyznać, że koncepcja ludzi na Marsie jest dla mnie ekscytująca. Słyszy się głosy, że to niepotrzebne - wszystkie badania mogą przeprowadzić maszyny. Jednak jest jakaś uspokajająca myśl, że jeśli na Ziemi coś pójdzie nam źle będziemy mieli jakieś wyjście. Cieszy mnie też prosta myśl, że są ludzie gotowi zainwestować wielkie pieniądze i pracę w spełnianie snów ludzkości. I to pozytywnych snów. Jak napisał pan Wojciech Brzeziński jest to niewątpliwie wielka przygoda dla nas wszystkich.

Zdecydowanie nie jestem w typie eksploratorów Marsa. To wyprawa, z której bardzo łatwo może nikt nie wrócić. Pamiętam jednak chwile w moim życiu, kiedy chętnie bym poleciał i rozumiem tą pokusę. Na pewno zawsze będą ochotnicy. I tu dochodzę do sedna. Pan Musk ofiarował nam piękny przełom - rakietę, która może na Marsie wylądować, więc ludzie będą mieli czym z niego wrócić (zbudowanie rakiety na Marsie należy na razie odłożyć do książek science fiction). Zasadniczy, a przemilczany, problem tkwi gdzie indziej. Rakieta do startu z Marsa będzie potrzebować paliwa. Obecnie używa ona nafty. Jaka jest energetyczność tego paliwa każdy może sobie wyobrazić, nawet jeśli nigdy nie używał lampy naftowej. Konieczność dostarczenia dodatkowych ton paliwa na Marsa czyni przeloty dość skomplikowanymi.

Samo nasunęło mi się pytanie dlaczego porzuciliśmy prace nad jądrowym napędem pulsacyjnym. Opracowany w latach 50tych ubiegłego wieku przez Stanisława Ulama (jedną z moich ulubionych postaci z historii nauki) i Corneliusa Everetta konstrukcyjnie jest zdecydowanie prostszy niż silnik rakietowy. Paliwo jest co prawda kosztowne, ale nieporównywalnie wydajniejsze niż nafta. Próby wykonane ponad pół wieku temu były bardzo obiecujące, jednak prace zostały przerwane z powodu zakazu prób jądrowych na powierzchni Ziemi i w atmosferze. Może czas najwyższy zrewidować te restrykcje?

W ostatnim czasie przekonanie, że broń jądrowa nie będzie nigdy użyta zdaje się tracić na sile. Zakaz testów natomiast na pewno tego zagrożenia nie redukuje. Jeśli rzeczywiście zaczniemy wojnę jądrową to schron na Marsie może zyskać na wartości. Żeby go przygotować będziemy potrzebowali wiele lat.

środa, 7 lutego 2018

Nowelizacja IPN

Czytam kolejne artykuły o nowelizacji ustawy o IPN i ręce opadają, że aż nie mogłem pisać. Właściwie wszystko zostało już powiedziane (szczególnie ciepło wspominam słowa napisane przez siostrę Marię Krystynę Rottenberg), ale jeden szczegół przykuł moją uwagę. Minister spraw zagranicznych Niemiec, pan Sigmar Gabriel w obronie Polskich racji potwierdził, że za organizacją Holocaustu stał naród Niemiecki, a rola kolaborantów z innych narodów była marginalna. Oświadczenie mocne, powiedziałbym, że aż za bardzo, bo to nie naród niemiecki przeprowadził Holocaust, ale grupa owładniętych rządzą władzy i krwi nazistów. Jednak przy biernym przyzwoleniu większości społeczeństwa (nie całego jednak, gdyż bohaterowie wśród Niemców też się zdarzali).

Czy Niemcy tracą cokolwiek na takiej deklaracji? Nie sądzę. Czy zyskują? Może spokój sumienia i opinię sprawiedliwych. Winni zbrodni dawno już nie żyją, obecni Niemcy nie mają z nimi nic wspólnego. Nie musieliby posypywać głów popiołem, a jednak to zrobili. I to dla Polaków - pieniaczy, którzy na dodatek straszą absurdalnymi (po ponad pół wieku i to od państwa, które i tak łoży spore pieniądze na nasz rozwój) żądaniami reparacyjnymi.

A my? Nikt nigdy państwa polskiego nie oskarżał o zbrodnie na Żydach, a wspominano jedynie o polskich mordercach Żydów. Antysemitów było w Polsce wielu, a jest pewnie jeszcze więcej. Gdyby dziś organizowano Holocaust, nie wiem czy państwo PiSowskie by go nie poparło (wystarczy poczytać transparenty jego zwolenników z pielgrzymek kibolskich i demonstracji nacjonalistów, posłuchać co mówi o przenoszących choroby imigrantach, czy popatrzeć na szubienice, które szykuje dla myślących inaczej). PiS niejednokrotnie zaprzeczał istnieniu antysemitów/faszystów w Polsce, najpierw po marszu niepodległości, a teraz ustawą o IPNie. Zaprzeczenie jednak nie rozwiązuje problemu, a w dobie globalizacji nie da się problemów zamieść po dywan. Co PiSowski wyborca kupi nie przekona opinii publicznej za granicą, która nie ogranicza się do TVP, wSieci, Trwam czy Naszego Dziennika.

A dla odmiany co by nas kosztowało publiczne przyznanie, że antysemici w Polsce byli? To znacznie mniejszy problem niż wzięcie na siebie ciężaru Holocaustu przez Niemców. Ile osób na świecie rozmawia teraz o Polskich bohaterach pomagających Żydom? Ile natomiast słyszało o odradzającym się w Polsce naziźmie, wspieranym i wybielanym na poziomie rządowym? I ilu zostało nam za granicą przyjaciół? Myślałem niedawno, że gorzej już być nie może, ale się myliłem. Kiedy patrzę na mapę to zaczynam się zastanawiać kiedy wstąpimy do Unii Eurazjatyckiej. Jedyne ciepłe słowa dla Polski spłynęły ostatnio od Ramzana Kadyrowa...

Co do nieszczęśliwego tłumaczenia "polskich obozów" to uważam je za problem marginalny. Oczywiście należy stwierdzenie to prostować, jednak zwróćmy uwagę, że poważni gracze nie używają tego zwrotu. Jeśli zaś będziemy szyć polskie prawo na miarę wszelkich światowych marginesów i ekscesów to spędzimy na tym następne lata i budżety, a nasze dzieci nie będą miały gdzie pracować i co jeść. Kompletnie nie rozumiem jak Kaczyński sobie wyobraża ściganie np. dziennikarzy z zachodnich brukowców za takie słowa. Ponieważ wierzę, że jest na to zbyt inteligentny to jestem przekonany, że to ruch pod własny elektorat, ale trudno o kosztowniejszy manewr.

Najbardziej stracą na nim właśnie nasze dzieci. Bo my jakoś przeżyjemy, a one odziedziczą kraj wyizolowany, samotny, zamknięty i bez perspektyw. My wyjeżdżaliśmy gdzie chcieliśmy, pracowaliśmy za granicą, zwiedzaliśmy, świat mamy oswojony. A im będzie to znów odebrane.

sobota, 3 lutego 2018

Pod jednym z artykułów, jeśli mnie pamięć nie myli to z newsweeka natknąłem się ostatnio na anonimowy komentarz. Skopiowałem sobie w całości bo ujął mnie za serce. Niniejszym dziękuję autorowi.

Oto jak wygląda Kaczyński z zza Oceanu:
Niski, otłuszczony człowieczek o zepsutych zębach, zaniedbanym zdrowiu i wyglądzie. Podczas wystąpień publicznych denerwująco mlaska i wywija językiem, nie kontroluje mimiki twarzy i brzmi jak wczesny Chruszczow.
Jest bratem tragicznie zmarłego, jednego z najsłabszych prezydentów Polski, który kompromitował kraj za granicą, przepychał się o władzę z premierem kraju, miał hopla na własnym punkcie i był pośmiewiskiem zachodnich dziennikarzy. Dziś wynoszony na pomniki człowiek bez większego dorobku, którego brat bliźniak chce podkolorować i uwieczniać za pieniądze państwowe.
Jest prezesem populistycznej partii, która oferuje nacjonalizm i izolacjonizm w połączeniu z socjalnym rozdawnictwem pieniędzy. Program wyborczy miał oparty na podgrzewaniu lęku przed imigrantami, oferowaniu pieniędzy i spiskowych teoriach rozgrabiania gospodarki przez obcy kapitał.
Jest drugoligowym, zakompleksionym politykiem, któremu nigdy nie udało się wejść na salony politycznych elit. Kierowany żądzą zemsty za niepowodzenia polityczne swoje i swojego brata. Jako polityk nie odnotował większych sukcesów. Został usunięty z grona współpracowników Lecha Wałęsy po objęciu przez niego prezydentury. Krótko i bez sukcesów premierował koalicyjnemu rządowi.
W 2015, dowodzona przez niego koalicja zdobyła władzę dzięki ordynacji wyborczej, która premiuje duże ugrupowania. Dzięki głupocie politycznej partii centrowych, które nie potrafiły się zjednoczyć w wyborach, rządzi dziś krajem z tylnego siedzenia w imieniu 5.7 mln Polakow, czyli 19 proc. uprawnionych do głosowania. Jego żelazny elektorat stanowią starsi i słabo wykształceni, zagorzali katolicy w opozycji do polityki kościoła papieża Franciszka. Prezes promuje swoimi politycznymi zachowaniami nacjonalizm, rasizm, homofobię, mowę nienawiści. Kokietowane są faszyzujące organizacje skrajnej prawicy.
Otoczony ludźmi o podobnym kalibrze, którzy uznali jego duchowe przywództwo mimo ewidentnego braku dorobku intelektualnego. Widziany jako szansa na wybicie się dla nieudaczników, którzy winą za swoją mierność obarczają innych. Kadry rządzącej partii tworzą czwartoligowi politycy bez doświadczenia, wykształcenia i walorów intelektualnych niezbędnych w zarządzaniu państwem.
Firmuje działania ograniczające trójpodział władzy i wolność mediów. Przekierowuje Polskę w kierunku autorytarnego putinowskiego systemu.
Oceniony negatywnie i krytykowany przez Unie Europejską i Stany Zjednoczone, które nawołują do zmiany polityki i poszanowania demokracji.
Cyniczny, niedowartościowany lider politycznej formacji, który cierpi na brak uznania od liczących się na świecie osób i organizacji.
W działalności politycznej stosuje retorykę goebbelsowką i putniowską oraz wdraża praktyki reżimu komunistycznego.
A co do spojrzenia zza oceanu to proponuję leciwy lecz aktualny NYT.

W sprawie delegalizacji faszyzmu

Konstytucja RP, dokument podstawowy dla prawa, choć nie dla Prawa i Sprawiedliwości nakazuje ściganie przejawów faszyzmu w Polsce. Niestety faszyzm nie został zdefiniowany i stąd kuriozalne dyskusje w ostatnim czasie.

Słyszałem nawet (niestety zbyt dawno, żebym przytoczył cytat), że linią obrony PiS stało się twierdzenie, że grupy faszystowskie nie powinny być identyfikowane ze skrajną prawicą. PiS uznaje się za prawicę i zrobiło mu się gorąco. I jest w tym pewna racja - kategorie prawicy i lewicy są często nierozumiane i nadużywane, ale dla PiS refleksja ta jest mało pocieszająca.

Faszyzm, nazizm i pokrewne ruchy osiągnęły największe natężenie (historycznie) w Niemczech (Hitler), Włoszech (Mussolini) i Hiszpanii (Franco). Oprę się na przykładzie niemieckim, ale wszystkie te ruchy miały wspólny mianownik, choć w wielu aspektach się różniły. Partia NSDAP czyli Narodowo-Socjalistyczna Partia Niemiec broniła interesów swego niewątpliwie pokrzywdzonego w latach powojennych narodu (stąd człon Narodowa). Broniła go przed Żydami, komunistami i innymi spiskowcami. Stawiała ten naród na pierwszym miejscu, przed innymi, jako lepszy. Dążyła do upaństwowienia i centralizacji i prowadziła politykę socjalną wspierając ubogie warstwy społeczne (stąd człon socjalistyczna). Tworzyli ją rasowi politycy i mówcy. Nie byli to robotnicy oderwani od łopaty, ale politycy z krwi i kości. Partia ta posługiwała się jednak bojówkami niewykształconych ludzi z marginesu do zastraszania i wymierzania "sprawiedliwości". Impet tych grup kierowany był przeciw inteligencji, czy szerzej pojętym elitom, przeciw Żydom, jako grupie zamożnej, ale "etnicznie obcej" i opisywanej jako gorsza. Nic tak nie jednoczy ludzi jak nienawiść do wspólnego wroga

Spójrzmy teraz na sprawę Polską. Rządzi nami ugrupowanie stawiające naród polski na pierwszym miejscu. Niewinny, ale pokrzywdzony przez spiskujące obce potęgi, komunistów, żydów, elity, inteligencję. PiS dąży do centralizacji i upaństwowienia, prowadzi też politykę socjalną. Propaguje nienawiść i pogardę dla grup etnicznie i religijnie obcych (muzułmańscy, arabscy uchodźcy, ostatnio też Żydzi), a także do rzekomo krzywdzącą prawdziwych Polaków inteligencję i "elity". PiS wspiera, chroni, ale i wykorzystuje ugrupowania (kibole, nacjonaliści) niewykształconych młodych ludzi z marginesu, kierujących się nienawiścią i przemocą zastraszających pozostałe grupy społeczne. W końcu PiS rzekomo walczące z elitami tworzą rasowi politycy, a nie ludzie z ulicy, robotnicy oderwani od łopaty. Już sam Kaczyński nie ma żadnego zawodu ani nawet rodziny. Całe życie żyje (i zarabia) układami, kontaktami, spiskami czy innymi grami politycznymi.

Obie partie objęły władzę demokratycznie i zgodnie z prawem.

Podsumowując, jeśli chcielibyśmy wykorzenić w Polsce faszyzm, to walka z ONRem, czy Młodzieżą Wszechpolską to obcinanie ogona psu. Trzeba by zdelegalizować i osadzić w więzieniach PiSowską mafię, ale wraz z nią co trzeciego Polaka. Niestety żyjemy w kraju przerośniętym na wskroś faszyzmem i choćbym bardzo chciał nie mam pojęcia co na to możemy poradzić.

P.S. Pisałem o tym problemie przed wyborami. Nigdzie mojego tekstu nie puszczono, bo zarzucanie komuś faszyzmu jest politycznie niepoprawne. Tym bardziej teraz, kiedy jest już jedna partia, jeden naród i jeden prezes, nie spodziewam się łaskawego spojrzenia na moje poglądy. Pozdrowienia dla cenzorów.
Cieszę się bardzo, że są jeszcze w Kościele Polacy prawi. Polecam przeczytać abp. Pieronka. Pozostaje mieć nadzieję, że jemu nikt nie może zakazać wypowiedzi publicznych...

P.S. Niezamierzona przerwa w publikacji postów wynikła z kłopotów technicznych z googlem. To chyba jeszcze nie cenzorzy;)

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Szacunek Panu Tomaszowi Mackiewiczowi. Nie za to, że zginął, bo wszyscy umrzemy. Za to, że Żył. Że kochał ludzi i życie i potrafił je smakować, a nie siedział na fotelu przed ekranem. Obyśmy wszyscy potrafili przeżyć swoje życie w pełni.

W obliczu tej śmierci dziś polityki nie będzie.

sobota, 27 stycznia 2018

Do posła Kaczyńskiego


Niech Pan pomieszka kiedyś przez chwilę na wsi. Może nawet miesiąc wystarczy. I zamiast wszystkim zarządzać niech Pan usiądzie, popatrzy i posłucha. My hodujemy zwierzęta by nam służyły. Doimy mleko od krów (a i krowy są dzięki temu zdrowe), hodujemy zwierzęta, by je zjeść i byśmy się mieli w co ubrać. Żywimy dla nich szacunek, bo nas obdarowują, a za troskę odpłacają. Nie są jednak ludźmi. Żadne z tych zwierząt nigdy by się nie urodziło bez nas. Dla nas zaistniały i dla nas umierają gdy trzeba, bo takie od początku było ich przeznaczenie. Nie ranimy ich ani nie zabijamy niepotrzebnie. Czym zwierzęta futerkowe różnią się od świń, mięsnych krów czy baranów? Tak samo nam służą i jak długo nie krzywdzimy ich niepotrzebnie, wykonują swoje zadanie Panie Prezesie...

Tymczasem Pan pozwala kaleczyć i zabijać dzikie zwierzęta dla zabawy Pańskich kolegów. Pozwala Pan ranić i kaleczyć ludzi pod kibolskimi pałami. Stawiając się ponad ich sumieniem Przysparza Pan cierpień kobietom, cierpień, których ani Pan ani ja nie możemy zrozumieć. Depcze Pan ludzką godność, poniża ludzi, których Pan nawet nigdy nie widział (zdradzieckie mordy, drugi sort, zohydzanie imigrantów...). Wprowadza Pan podziały i kłótnie nie tylko między obcymi ludźmi, ale nawet w rodzinach. I to Pan się lituje nad zwierzątkami futerkowymi i usiłuje nam wmówić, że to właśnie jest ważny problem na świecie. Żałosne.

Kpi pan ze swoich przeciwników ironizując z dojnej krowy. Jeśliby Państwo było krową, a Pana poprzednicy ją doili to Pan ją właśnie zarzyna. W dojeniu krowy nic złego nie ma, ale mlecznej krowy się nie zabija. Kolejna metafora do krytyki politycznych przeciwników, która w innych okolicznościach by mnie śmieszyła to "ciepła woda w kranie". Gdyby Pan miał pojęcie ile pracy kosztuje przygotowanie opału, rozpalanie i pilnowanie ognia toby Pan z ciepłej wody nie kpił. Stabilizacja Państwa i poczucie bezpieczeństwa są (a raczej były, bo je nam Pan odebrał) bardzo ważne dla nas i naszych dzieci.

W każdym wymienionym przypadku zupełnie nie rozumie Pan o czym mówi - zamknął się Pan w swoim świecie wyrzutów sumienia za śmierć brata i szuka zła wszędzie poza sobą. Otoczył się Pan ludźmi pełnymi jadu i nienawiści jak Pan, ale w przeciwieństwie do Pana miernymi intelektualnie i pozbawionymi odwagi mówienia co myślą. Niech się Pan spróbuje otworzyć na ludzi, to może jeszcze z Pana będzie człowiek.

Futra

Poseł Kaczyński zaapelował ostatnio w Brukseli (ponieważ woli się tam nie pojawiać to zdalnie i nie wiem do końca w jakim języku) o zakaz hodowli zwierząt futerkowych.

Niech futra przejdą do historii. Ta wystawa ma przysłużyć się bardzo ważnemu przedsięwzięciu. Chodzi o to, by cierpienia, cierpienia zwierząt, było na świecie mniej, dużo mniej niż dzisiaj. (...) cierpienia zwierząt futerkowych to jedne z najgorszych cierpień, jakie w ogóle mają miejsce.

Wyjaśnia się wreszcie dlaczego nie przyjmiemy na leczenie syryjskich dzieci - w końcu to nie zwierzęta futerkowe, więc nie cierpią tak bardzo. Nie są też humanitarnie zabijane tylko okaleczane, więc niech sobie radzą same...

A wracając do tematu futer. Co prawda pan poseł Kaczyński z tytułu bycia Prezesem przywykł do posłuszeństwa, ale wydaje mi się, że nawet on nie spodziewa się, że ludzie przestaną nosić futra, bo jemu to się nie podoba. Jeśli natomiast będą nosić je dalej, a w Unii (jeszcze z Polską) zakażemy hodowli zwierząt futerkowych to produkcja futer przeniesie się poza Unię (np. do Rosji) i skutki będą dwa.

1. W Polsce i niektórych krajach UE wielu ludzi straci pracę, często w terenach wiejskich, gdzie trudno im będzie pomóc. Eksport spadnie, a wzrośnie import więc gospodarka ucierpi potrójnie.

2. Zrzekamy się jakiejkolwiek kontroli nad sposobami traktowania zwierząt hodowlanych, chyba, że poseł Kaczyński uważa, że uda mu się zmusić pana Putina do dalekich ustępstw.

Cytat za: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/jaroslaw-kaczynski-apeluje-w-pe-niech-futra-przejda-do-historii/sysd2z2

wtorek, 23 stycznia 2018

483+

Czy się stoi czy się leży 500+ złotych się należy

Natknąłem się ostatnio na ciekawy artykuł w portalu money.pl. Poświęcony on jest sztandarowemu programowi, za który poseł Kaczyński kupuje wyborców. Pan redaktor Mateusz Ratajczak w swoim artykule dotyka dwóch ważnych aspektów, które chciałbym tu rozwinąć w charakterze posłowia.

Po pierwsze, problem waloryzacji pominięty przez posłów PiS stanowi niestety kolejny przykład  prawodawczej ideologii PiS: prawo jest po to by radośnie pisać je, a ze sprzątaniem niech sobie radzą inni... Nie spodziewam się niestety by był to celowy zabieg w celu ratowania budżetu.

Niestety drugi aspekt jest ważniejszy, a chyba wymyka się większości komentatorów (choć przyznam, że bieżącą debatę śledzę w mocno ograniczony sposób z uwagi na obowiązki gospodarskie). "Rodzina 483+" nie padła ofiarą inflacji. Ona sama tą inflację tworzy. Skoro wkładamy w rynek dodatkowe pieniądze, a nie ma na nim dodatkowej wartości w postaci pracy lub produkcji to czy nie oznacza to, że praca i towary muszą kosztować więcej? Nie jestem ekonomistą, ale logika podpowiada, że kapitał obecny na rynku determinuje ceny, które ludzie mogą, więc i muszą zapłacić.

Jaki z tego wniosek? Poseł Kaczyński pieniądze na zakup głosów zabiera nie tylko z Twoich podatków, ale z każdej złotówki z Twojego portfela wziął sobie już 3 grosze. Niby nie dużo, ale poseł Kaczyński nie jest głupi i wie, że kraść bezpieczniej w ukryciu.

P.S. Wyjaśniam zainteresowanym PiSofilom. Tak, pobieram 500+. Nie zbawię Polski odstępując te pieniądze. Tak, zagłosuję na kogoś, kto obieca zakończyć ten program. Gdybym układał program wyborczy, proponowałbym przeniesienie tych pieniędzy na wsparcie powrotu do pracy dla rodziców na część etatu (co się obecnie pracodawcom nie opłaca, ale państwo mogłoby koszty takiego zatrudnienia zmniejszyć). Uważam, że lepiej aktywizować zawodowo rodziców niż zamykać ich w domu z pieniędzmi za nic.

Nawiasem mówiąc zniósł bym też asymetrięw dostępie do urlopu macierzyńskiego. Teraz ojciec może go wziąć jeśli matka wraca do pracy. A jeśli matka nie ma pracy to już jej mieć nie będzie, bo ojcu urlop się wtedy nie należy.

Wieści Tatrzańskie

3 maja 2024 roku o godzinie 16:28 zakończył się pierwszy wątek z procesu, którym żyje w ostatnich dniach cała Polska. Usłyszeliśmy wyroki dla czołowych przedstawicieli mafii, której udało się podporządkować sobie naważniejsze instytucje w państwie.

Jarosław K. został skazany na 20 lat pozbawienia wolności oraz dożywotnie pozbawienie praw wyborczych i prawa do pełnienia funkcji publicznych za stworzenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą mającą na celu zdobycie władzy i przejęcie dostępu do pieniędzy publicznych, za propagowanie nienawiści rasowej i faszyzmu oraz działanie na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Sąd w uzasadnieniu wymienił między innymi próbę wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej, fatalną sytuację finansów państwa i rekordowe zadłużenie wynikające również z korupcji i przekazywania państwowych funduszy osobom powiązanym z mafią, jak również wielokrotne łamanie prawa międzynarodowego mające długofalowe skutki w postaci procesów przed trybunałami międzynarodowymi.

Skazani dzisiaj zostali również Andrzej D., Beata S., Zbigniew Z. i Marek K. Otrzymali wyroki w wysokości 10 lat pozbawienia wolności oraz zostali pozbawienie praw wyborczych i prawa do pełnienia funkcji publicznych. Zarzuty dotyczyły rażących naruszeń prawa związanych ze służbą w mafii. Pozostali oskarżeni muszą jeszcze poczekać na wyroki, ale rzecznik Sądu Okręgowego w Krokusowie zapowiada, że w przeciągu tygodnia Sąd zakończy pozostałe prowadzone sprawy. Wyjątkiem jest Antonii M., który opuścił Polskę i ukrywa się obecnie na Białorusi. Według naszych ustaleń azylu odmówiły mu już Rosja i San Escobar, który obecnie stara się o przywrócenie stosunków dyplomatycznych z Polską.

Przypominamy, że sprawy pozostałych funkcjonariuszy mafijnych prowadzone są przez różne sądy w całej Polsce z uwagi na rozległy obszar działania organizacji.

Z ostatniej chwili mamy doniesienie o śmierci Marka K. Funkcjonariusze Policji znaleźli go martwego w celi, przyczyna śmierci nie jest jeszcze ustalona, prawdopodobnie było to samobójstwo.

Dekominizacja

Wojewoda mazowiecki stwierdził ostatnio:
- Poczynania PO świadczą o braku woli do dekomunizacji. Na Mazowszu ze 103 decyzji na Warszawę przypadło 50. Wszystkie te 50 zostało zaskarżonych do sądu administracyjnego. Czy chodzi o zostawienie starych nazw, czy może o coś innego? Proszę władze Warszawy, by zostało to wyartykułowane – mówił podczas dzisiejszego spotkania z dziennikarzami wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera.

- Nie rozumiem, dlaczego radni PO nie czekając na decyzję sądu, podjęli uchwałę, żeby nie honorować akurat tylko tej jednej osoby – prezydent RP i prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Odbieram to jako decyzję polityczną, bo inaczej odbierać tego nie można. Podważanie honorowania takich osób jak Lech Kaczyński jest postępowaniem niegodnym. Bo nie ma wątpliwości, że jest to osoba godna upamiętnienia w przestrzeni miejskiej – podkreślił wojewoda mazowiecki.

– Wzywam prezydenta Warszawy i radnych PO do zaprzestani tych praktyk. I skoro oddaliście decyzje w moje ręce, bo mieliście na to 12 miesięcy i nie przeprowadziliście dekomunizacji, to teraz to uszanujcie. Nie zawaham się wydania decyzji zastępczej, żeby skończyć ten żenujący spektakl i przywrócić aleję Lecha Kaczyńskiego. Chciałbym, żeby ład i porządek był w Polsce przestrzegany – dodał Zdzisław Sipiera.

Panie wojewodo, proszę więc udowodnić, że Kaczyński jest godny upamiętnienia. Mam trochę dłuższą pamięć od pana wojewody więc przypominam mu, że Lech Kaczyński był (w swoim czasie) najgorszym prezydentem RP bez szans na reelekcję. Chojractwo byle tylko dogodzić życzeniom brata zawiodło jego i szereg znamienitych osób na śmierć. Wątpliwa to zasługa do upamiętniania. Zgaduję, że pan wojewoda każdego wypełniającego wolę prezesa uzna za godnego upamiętnienia, aby sam też stał się godny.

Jeśli idzie o ilość zaskarżonych decyzji to może pan Wojewoda zapomniał skonsultować je wcześniej, a w dużych miastach jest wyższy odsetek świadomych obywateli? Nie wiedział pan wojewoda? Jak mi przykro...

Cytat za https://warszawa.onet.pl/warszawa-wrocila-al-kaczynskiego-wojewoda-uchylil-uchwale-radnych/e759mb6

Jaki a aborcja

    Niejaki Patryk Jaki raczył ostatnio skrytykować WOŚP słowami: "Żądam od proaborcyjnych Owsiaka i Wyborczej, aby się odczepili od mojego dziecka! Hipokryci! Gdyby stosować Waszą ideologie z czarnych marszów moje dziecko by się nigdy nie urodziło!". Smutno się robi, że ludzie tak żenująco nie rozumiejący zasad logiki maczają palce w polskim wymiarze sprawiedliwości. Co się dziwić, że mamy tam bałagan.

    Dla wątpiących wyjaśnię po kolei. Co prawda ani Pan Owsiak, ani Gazeta Wyborcza nie zgłaszali projektu liberalizacji prawa aborcyjnego, zakładam, że to o niego panu Jakiemu chodziło. Projekt ten zakłada dopuszczenie aborcji do 12 tygodnia, a obecne prawo, stanowiące w moim rozumieniu rozsądny kompromis, pozwala na aborcję tylko w kilku przypadkach, m.in. ciężkiej i nieuleczalnej choroby płodu.

    Dziecko Pana Jakiego choruje na zespół Downa. Nie wiem, czy takie schorzenie jest objęte obecnym wyjątkiem, jeśli tak to prawo obowiązujące pozwalałoby małżonce pana Jakiego dokonać aborcji. Zatem czy pan Jaki żałuje, że się urodziło? Czy rzeczywiście chciałby prawa pozwalającego mu (a właściwie jego żonie) go uśmiercić? Nikt bowiem w całej Polsce nigdy nie postulował żadnego przepisu nakazującego aborcję.

    Obawiam się więc, że wystąpienie wiceministra sprawiedliwości (sic!) atakującego człowieka, który w ostatnim ćwierćwieczu uratował życie niezliczonym dzieciom, można podsumować jednym słowem: Idiota!

Cytat za https://warszawa.onet.pl/warszawa-wrocila-al-kaczynskiego-wojewoda-uchylil-uchwale-radnych/e759mb6