poniedziałek, 26 marca 2018

Kto by się bał kaczuszków?

Mój syn zapytał o to ostatnio przy obiedzie. Odpowiedziałem mu, że ja boję się jednego. Z córką (4 lata) już o polityce rozmawiamy, a dwuletni syn słucha. Nie wiem co z tych rozmów w nim zostanie.

Być może jednak nadchodzi jakiś przełom w bezkarności tego jednego kaczuszki. Kaczyści bowiem z uporem godnym lepszej sprawy wracają do pomysłów nie tylko szkodliwych społecznie (co mnie nie dziwi), ale szkodliwych dla samych siebie (co mnie nawet cieszy). Zabrali się znowu do tematu aborcji.

Przy okazji ten sam błąd popełnia episkopat. Może i z tego coś dobrego wyniknie, bo Polacy nauczą się w koncu, że biskupów nie tylko można, ale i trzeba krytykować. Rzecznik episkopatu wyrażał zaniepokojenie, z powodu opóźnień prac nad ustawą, a biskupi konsekwentnie nawołują do zmiany prawa - dla odmiany dzielącego znów obywateli na lepszych i gorszych.

Arcybiskup Michalik raczył wypowiedzieć się następująco: "W tej sprawie muszą nieustannie wołać wszyscy pasterze Kościoła i narodu, senatorowie i posłowie, dziennikarze i wszyscy przyznający się do Chrystusa." Chciałbym mu tu uświadomić jedną sprawę, o której zdaje się zapomniał. Ani on, ani żaden inny katolicki biskup nie jest i nigdy nie będzie pasterzem narodu. Polska jest krajem świeckim, a naród polski nie równa się naród katolicki. W połączeniu z negowaniem nauczania Franciszka wydaje mi się, że biskupi (nie wszyscy, ale wyjątków jest tak mało...) usiłują praktycznie stworzyć kościół polski w zastępstwie katolickiego. Nie ma na to zgody. Myślę, że niedługo przekonają się o tym na własnej skórze. Może czas zamiast kwiatów przygotować im na powitanie jakieś zgniłe jaja...

Jak wiadomo biskupi są ekspertami od życia rodzinnego, rodzenia i wychowywania dzieci a także spraw kobiecych. Ich nieprzemyślane i rażące wypowiedzi w tej materii wywołały efekt, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. I nie myślę w tej chwili o Czarnym Proteście. Otóż moja żona, która wykazuje się zawsze wielkim spokojem i opanowaniem, nawet kiedy mnie wścieka rozbiórka sądownictwa, demolka edukacji czy gospodarki. Tym razem jednak wyprowadzili i ją z równowagi. Prrzekazuję Wam, drodzy Czytelnicy informację o akcji, którą zaczniemy w Wielkanoc. 

Wychodzę z kazania. Choć nie każdy ksiądz jest winien politykowania w kościele, to czas przekazać hierarchii kościelnej (i politykom), że "my, naród" słuchać o polityce w kościele nie będziemy, bo idziemy tam dla Boga, a nie dla ludzi. Podział nie leży między katolikami a ateistami, tylko między pseudokatolickimi fundamentalistami i chrześcijanami starającymi się żyć Bożą miłością i tolerancją. W szczególności nie podpiszemy się pod machiną, która knebluje myślicieli jak ksiądz Boniecki, a pozwala szczekać duchownym wzywającym do nienawiści czy nawet życzących papieżowi śmierci (co by powiedzieli biskupi gdyby tak o Janie Pawle II ktoś powiedział... ). Taka machina to nie jest Kościół i nie musimy dokonywać apostazji by się jej wyrzec.

Wracając jeszcze do prawa antyaborcyjnego, zawsze dotąd byłem zwolennikiem dotychczasowego kompromisu. Teraz jednak przychylam się już do całkowitej liberalizacji aborcji. Żaden przepis nie nakazuje aborcji, a jedynie daje lub odbiera wybór rodzicom. Jeśli episkopat chce bronić wiernych przed grzechem to niech popracuje. Niech organizuje im spotkania, rozmowy, warsztaty, terapie, pomoc innego rodzaju. Odebranie wyboru nie chroni przed grzechem. Poza tym zdesperowane kobiety albo sięgną po aborcję nielegalną (ze szkodą dla swojego zdrowia) albo urodzą ze strachu, pewnie z traumą. Czy będą przez to dobrymi rodzicami?

Czy statystyki ilości urodzonych dzieci upośledzonych to wszystko na co stać "obrońców życia"? A czy sprawdzali jaką opiekę mają Ci ludzie? Czy rodzice dają radę zapewnić im godne życie? I w końcu nie ograniczajmy dyskusji do osób z zespołem Downa. Co z dziećmi, które żyć nie mogą, bo nie mają rozwiniętych kluczowych organów. Z dziećmi, które przeżyją pod respiratorem godziny, może miesiące. W międzyczasie rodzice (a szczególnie matka) przeżyją traumę. Jeśli mają starsze dzieci, te będą przez ten czas pozbawione rodziców czuwających w szpitalu. Co z kobietami, które aborcja wykonana w podziemiu zabije albo okaleczy? Ci wszyscy ludzie to dla "obrońców życia" gorszy sort czy może już podludzie?

Dotychczas większość z nas bała się kaczuszki, który robi co chce i nikt palcem nawet nie kiwnie. Teraz jest może dobry czas, żeby się policzyć, żebyśmy zobaczyli ilu nas i sami zapytali: "Kto by się bał kaczuszków?"

P.S. Przypadkiem jestem i katolikiem i Polakiem. Jednym i drugim czuję się trochę jakby mniej kiedy oba te pojęcia plugawią faszyści z PiS i pseudokatolicy w purpurze. Nie zamierzam pozwolić im na zawłaszczenie części mojej tożsamości.

sobota, 24 marca 2018

Tym razem wieści lokalne

Nasz wójt podejmuje ostatnio różne desperackie kroki, żeby zabezpieczyć sobie reelekcję. Zastanawiające jest jego ciągłe poparcie dla PiSu, choć ten ostatni planuje wprowadzić limit kadencji. Może jednak wójt nie wybiega myślami tak daleko.

Wracając jednak do kroków. Błysnął pomysłem godnym premiera Pawlaka i na stronie gminy opowiada o inwestycjach przez niego poczynionych (analogia do sukcesów rządu pana premiera). Szkoda, że ostatnia z tych inwestycji jest sprzed 4 lat. W końcu wtedy były wybory... Szkoda też, że na stronie nie ma żadnych świeżych wiadomości (jak o zebraniu wiejskim), bo cała energia webmastera idzie na chwalenie wójta.

Ponadto wójt zadłuża gminę w tym roku o kolejne 4 miliony (ok 10% budżetu gminy). Pewnikiem planuje inwestycje, którymi mógłby się pochwalić teraz i za 4 lata.

Jak mówią anglosaci last, but not least wójt zbuduje nam w końcu PSZOK. (Dla niewtajemniczonych: punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, czyli miejsce, gdzie możemy przywieźć śmieci, z którymi nie możemy bądź nie chcemy czekać na odbiór z pod domu.) Czekaliśmy na niego od dawna i zawsze były kłopoty wywozem odpadów. Wójt więc w końcu rozwiąże ten problem i... uszczęśliwi nas PSZOKiem w samym centrum gminy. Przy stadionie, przy planowanym Centrum Otwartej Aktywności, w miejscu atrakcyjnym i nadającym się do promocji gminy.

Najbardziej rozczuliło mnie wyjaśnienie. Wójt utrzymuje, że śmieci na PSZOKu nie śmierdzą i nie kuszą gryzoni, bo to tylko odpady gabarytowe lub niebezpieczne. Możliwe są więc dwie opcje:
  • wójt kłamie, bo wie, że ludzie od czasu do czasu dostarczą tam też nieodebrane odpady zwykłe
  • wójt zakaże pracownikom PSZOKu odbierać od ludzi takie odpady - osobiście zostawiłbym je w takim przypadku pod bramą
Następnie wójt stwierdza, że inna lokalizacja PSZOKu jest wykluczona przez Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który jednak ustala... gmina.

Żeby podbić stawkę uzupełnię, że obok jest stara oczyszczalnia, którą będziemy rozbudowywać pomimo, że:
  1. Znajduje się w połowie wysokości gminy, co uniemożliwia korzystanie z niej przez niżej położone osiedla.
  2. Planujemy budowę kanalizacji do gminy Pcim, w której budowana będzie duża i nowoczesna oczyszczalnia.
  3. Również znajduje się w ścisłym centrum, ale oczyszczalnie przecież nigdy nie śmierdzą...

poniedziałek, 19 marca 2018

A na wschodzie jednak też bez zmian

Nic się nie zmieniło w języku ani obyczajach. Lektura debaty nad interpelacją Znaku w 1968 przekonuje mnie, że posłowie PiS są nieodrodnymi uczniami swoich PRLowskich mistrzów.

Co prawda mamy "salon" zamiast przedstawicieli "dekadenckiej i elitarnej kultury dla »jaśnie wielmożnych«", którzy dawniej "kumali się z siłami imperializmu niemieckiego" a teraz są na smyczy Brukseli. O ile posłowie Znaku "postawili się naprzeciw powszechnej opinii narodu" to dzisiejsza opozycja przeciwstawia się suwerenowi, który przecież demokratycznie wybrał PiS.

Wówczas "partia klasy robotniczej stała się partią narodu", dziś nie inaczej, jedna partia reprezentuje naród. Wtedy "fakt kolportażu i propagowania Listu ! uważamy za wrogi, wymierzony przeciwko władzy", a dziś wszelka krytyka, a w szczególności na arenie międzynarodowej, choćby w Europarlamencie traktowana jest jak zdrada.

Rechot posłów pod wodzą Władysława Gomółki jakże bliski jest każdemu prawemu posłowi PiS. Nieraz słyszeliśmy go już na naszej sali sejmowej. "To, co Kisielewski i Słonimski napisali (nie zawsze dla swego narodu, często na zamówienie obcych Polsce ośrodków), zionie nienawiścią, pogardą, nihilizmem (...) W waszej pożałowania godnej interpelacji... chodziło o podsycanie walki na arenie międzynarodowej wrogich Polsce ośrodków dywersji politycznej". Jak i to brzmi dziś znajomo - tę samą narrację prowadzą posłowie PiS. Czy to już aby nie plagiat? Wspólna dla "agentów zachodnich ośrodków dywersji" dawniej i dziś jest "antypolska zagraniczna akcja".

Mógłbym tak jeszcze ciągnąć, bo podobieństw jest porażająco dużo. Tylko po co? Wszak i innych analogii dużo, np. zamknęli nam już, jak drzewiej bywało, sklepy w niedzielę. prowadzą dla nas, szczeniaków, które PRLu nie doświadczyły, małą lekcję historii.

A jak PRL przerobimy i Białoruś dogonimy, czas będzie na ambitniejsze plany. Na uzbecki wzór Prezes powienien stać się Opiekunem Narodu. Potem mógłby jeszcze awansować na Syna Bożego 2.0. W końcu już dziś lepiej od naszych sumień (papieża nie wspominając) wie co obraża Boga (np. zakupy w niedzielę, aborcja, przyjmowanie uchodźców...). Jakie plany na potem jeszcze nie wiadomo, ale na pewno coś wymyśli albo podpowie mu któryś błyskotliwy doradca i jeszcze nas zaskoczy.

środa, 14 marca 2018

Prezydenci P.S.

Okazuję się, że sam wpadam w pułapkę ziobryzmu... Zapadł wyrok w sprawie pani prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Zupełnie nie znam sprawy. Mimo to, mając na uwadze to, co PiS zrobił z sądami, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to kolejna polityczna sprawa. Próba wyeliminowania kolejnej osoby zbyt fachowej i skutecznej by PiS mógł wystawić kontrkandydata. Czy przyjdzie mi już wątpić w każdy wyrok? Czy sędziom uda się jakoś obronić przed kaczyzmem?

Gospodarka i polityka socjalna

W tej dziedzinie zacznę od szczegółowych postulatów, a na koniec zakreślę dość ogólną wizję programową. Temat jest bowiem zbyt obszerny bym mógł go w całości choćby zarysować.

Zacznę od programu 500+. Jak już wcześniej wspominałem jest on (jako forma rozdawnictwa pieniędzy) szkodliwy dla społeczeństwa. Generuje inflację i promuje bierną postawę, bo pieniądze należą się za nic (osobiście uważam, że akt prokreacji jest wynagradzający sam w sobie i gratyfikacji nie wymaga). Te same środki można przeznaczyć dla rodziców w innej formie. Proponowałbym dopłaty dla pracodawców redukujące koszty ZUS dla zatrudnionych na część etatu. Pracodawca zatrudniający pracownika na cały lub częściowy etat płaci tyle samo na ZUS (pełną stawkę). Tym samym nie opłaca mu się zatrudnić 2 osób na pół etatu każdą, bo ZUS kosztuje go wtedy podwójnie. Tę opłatę państwo mogłoby wyrównać i tym samym umożliwić rozwój zawodowy rodzicom chcącym jednocześnie opiekować się dzieckiem (np. oboje na 1/2 lub 3/4 etatu, albo jedno na 1/2 etatu, a drugie na pełnym etacie ze wsparciem dziadków). Państwo mogłoby też wprowadzić dodatkową ulgę, np. pomniejszyć koszty ZUS w drugim roku zatrudnienia rodzica aby promować długotrwałe zatrudnianie takich osób.

Dołączę tu uwagę dla zwolenników tego programu. Sam pobieram środki z 500+, moja rezygnacja nie uratuje państwa. I oczywiście dla mnie te środki są dobre i pomagają, ale dla mojej ojczyzny ten program jest szkodliwy. Idąc do wyborów myślę o Polsce, a nie swoim portfelu.

Ponadto proponuję redukcję kosztów ZUS dla jednoosobowych działalności gospodarczych. Często są to prace, przynajmniej początkowo wystarczające jedynie na własne utrzymanie, a wymagające wiele wysiłku. ZUS, nawet ulgowy przez 2 lata, a pełny w szczególności,to koszt zabójczy dla takich 1-osobowych firm. Jestem przekonany, że jego redukcja otworzyłaby pole do działania wielu osobom obecnie działających w szarej strefie lub trwających na bezrobociu. Można na przykład ustalić opłatę na ZUS proporcjonalną do dochodu z prowadzonej działalności, nie większą niż obecna stawka. Pozwoli to stopniowo dojść do żądanej kwoty w miarę rozwoju firmy. Większa ilość małych firm z perspektywami to zysk dla gospodarki.

Kolejną kwestią są zasiłki. Zasiłek opiekuńczy dla osób opiekujących się niepełnosprawnymi wyklucza jakąkolwiek formę zatrudnienia (a jest daleko za mały na przeżycie dla dwóch osób). Zasiłek dla bezrobotnych wymaga okresowego meldowania się w urzędzie na spotkania, z których przeważnie nic nie wynika i żadna ze stron nie jest nimi zainteresowana. Generuje to dodatkowe koszty pracowników urzędu, a zysków żadnych. Postuluję liberalizację przepisów o zasiłkach. Dajmy tym ludziom pole do działania. Jeśli nie będą się czuli zagrożeni utratą środków dożycia z zasiłku i będą mieli swobodę działania, część z nich znajdzie zatrudnienie.

Ogólny kierunek programowy sformułowałbym następująco. Fundamentem prężnej gospodarki są dobrze zarządzane firmy, a prywatne firmy, których zysk jest równocześnie zyskiem zarządzającego, na ogół są zarządzane lepiej. Wspierajmy przedsiębiorców oraz osoby decydujące się założyć nową działalność. Zapewniajmy jak największą swobodę działania osobom w trudnej sytuacji zawodowej i pozwólmy im znaleźć odpowiednie dla siebie rozwiązania.

niedziela, 11 marca 2018

ASF 2.0

Życie (a właściwie głupota funkcjonariuszy PiS) dopisuje kolejny rozdział do historii zniknięcia polskich świń z małych gospodarstw. Minister wybuduje nam ponad 1000 kilometrów płotu na wschodniej granicy. (Czyżby inspirował go Trump?) Oprócz świń mogą więc wymierać też dzikie zwierzęta, których środowisko zostanie przecięte. Myślę, że dziki jednak sobie poradzą. Poza tym nasze mają już ASF, więc staramy się ich nie wypuścić - jesteśmy przecież uczynni.

Przy okazji damy jakiemuś kolesiowi zarobić, bo przecież podatnicy dadzą na ten cel 235 mln złotych od razu i po 15 mln co roku. Środki z funduszu na klęski żywiołowe, ale ojciec Rydzyk wymodli, żeby powodzi nie było, więc po co trzymać te pieniądze? Niech ktoś prawomyślny je zagospodaruje.

P.S. U mnie, w gospodarstwie, buduję około 1 kilometra ogrodzenia na własne zwierzaki. I wiem, że będą od czasu do czasu przechodzić - taka już natura zwierząt i ogrodzeń. Zadaję sobie więc pytanie czy ktoś w ministerstwie widział kiedyś jakiś płot zanim zdecydował się na tę inwestycję. Tylko, że to pytanie właściwie jest retoryczne jak wszystkie dotyczące propozycji PiS.

Nie bójmy się porównań

Budujące, że nie jestem osamotniony w moim poglądzie na Polskę (i to nie od dziś), smutne, że nic z tego nie wynika. Polecam lekturę profesora Janusza Majcherka.

Przed wyborami pisałem w tym tonie listy do gazet, choć mniej rzeczowo, bo nie mam tej wiedzy i doświadczenia co pan profesor. Żaden nigdzie nie został wspomniany i nikt mi nie odpisał. Żadnej takiej wypowiedzi też w mediach w tym czasie nie znalazłem.

Teraz nadal sami się cenzurujemy, a w międzyczasie PiS robi z Polską co im się podoba. Jak ktoś uważa, że na nazywanie faszyzmem polityki PiSu trzeba czekać aż będą krwawo pacyfikować swoich przeciwników lub wsadzać ich do więzień to niech wyjaśni co wtedy planuje zrobić.

Na razie przeczytałem jedynie następny ponury żarcik - PiS chciałoby zdelegalizować Razem za propagowanie komunizmu. Składal już ktoś wniosek o delegalizację PiS czy raczej czekamy na normalną prokuraturę?

sobota, 10 marca 2018

Siły zbrojne

Dużo się ostatnio mówi o fatalnym stanie inwestycji w polskiej armii. Duże, kluczowe programy są zatrzymane i nie ma perspektyw na ich szybką realizację. Ażeby przekuć porażkę w sukces proponowałbym przedefiniowanie strategii obronnej państwa. Wyszedłbym z trzech podstawowych założeń.

1. Polska armia konwencjonalna nie jest w stanie samodzielnie zatrzymać agresji (rosyjskiej) na swoje terytorium.
2. Aby zagwarantować interwencję sojuszników w razie konfliktu potrzebujemy atutów obronnych i gospodarczych, których będą oni mieli
interes bronić.
3. Rozwój i modernizację armii należy rozwijać w kierunkach, na których zyska również przemysł cywilny, żeby ponoszone koszty zwracały się również w czasie pokoju.

Zastanowić się należy jakie mogą być atuty z punktu 2. Gospodarczymi zajmę się innym razem, tu skupię się na wojskowych. Z pewnością bateria rakiet, nawet najnowocześniejszych do takich nie należy, bo:
a) Amerykanie i tak mają ich więcej,
b) w pierwszym dniu konfliktu rakiety zostaną wystrzelone (o ile przeciwnik nie zniszczy ich wcześniej) i nie będzie już czego bronić.
Podobną argumentację można odnieść do okrętów, samolotów czy jednostek lądowych. Pozostaje jednak baza obronna w formach nie rozwiniętych jeszcze w dużym stopniu w pozostałych krajach. Proponowałbym dwa kierunki:
1. Kadra wykwalifikowana do wojny cybernetycznej.
2. Tani i nieskomplikowany w produkcji (choć skomplikowany w projekcie) sprzęt typu drony.

Punkt 1 jest bardzo trudny do spełnienia, ponieważ nie wiemy dokładnie jakich kompetencji będzie wymagał konflikt w internecie. Ponieważ mamy jednak już jego przedsmak (np. ingerencja rosyjska w wybory w USA i Francji) i mamy rozbudowany na dobrym poziomie system edukacji informatyków należałoby zacząć na tej bazie budować. Zamiast łożyć fundusze na chłopców z karabinami, którzy nic nam nie pomogą na wojnie, a jedynie mogą pacyfikować opozycję lub na rakiety, które może zadadzą straty przeciwnikowi, ale tylko opóźnią nieuniknione te same pieniądze przeznaczmy na rozwój kadry cyberżołnieży. A że wojna informacyjna jest już codziennością, będą mieli co robić.

Opcja 2 wydaje się być również w naszym zasięgu. Nigdy nie będziemy produkować np. samolotów bojowych na światowym poziomie, bo mamy za wiele do nadrobienia, a nikt na nas czekać nie będzie. Tymczasem przemysł dronów jest młody, nie ma jeszcze doświadczonych graczy na rynku. Równocześnie celem jest stworzenie maszyn tanich w wykonaniu, żeby można je było stosować na masową skalę nie martwiąc się stratami. Jak widać na przykładzie konfliktu w Syrii takie maszyny mogą nawet zadawać znaczne straty regularnemu wojsku (samoloty bojowe uszkodzone na lotnisku). Równocześnie mogą być używane do celów wywiadowczych czy pomocy medycznej na polu walki.

Oba te rozwiązania, a szczególnie drugie przynoszą też zyski w czasie pokoju. Wyszkoleni informatycy odchodząc ze służby mogą tworzyć firmy usługowe i wprowadzać nowe technologie na naszy rynek - słowem generować zyski dla polskiej gospodarki. Drony natomiast mają szereg cywilnych zastosowań włącznie z wzmiankowaną pomocą medyczną. Dron ze specjalistycznym sprzętem w warunkach dużego ruchu ulicznego w mieście może na miejsce wypadku dotrzeć szybciej niż jakikolwiek inny środek transportu. Zakłady produkujące drony dla wojska mogą z powodzeniem wypuszczać na rynek cywilne modele. Trudniej o to w przypadku produkcji czołgów, samolotów czy nawet śmigłowców.

Jeśli Polska będzie mieć na swoim terenie zasoby przydatne na wojnie np. z Rosją będzie automatycznie miała większe szanse na wsparcie sojuszników pragnących zachować zdolność bojową tych niekonwencjonalnych oddziałów.

Oświata

Najważniejsza misja państwa. Proponuję projekt pod tytułem: Stabilizacja i szacunek dla nauczyciela.

Po pierwsze za dużo było ostatnio zmian systemowych w edukacji. Cierpią na tym dzieci, które nie wiedzą czego się spodziewać i cierpią nauczyciele, którzy nie mają czasu do zmian siebie i młodzież przygotować. Proponuję zamknąć dyskusję na temat waloru gimnazjów i przyjąć, że reformujemy edukację w formacie obecnym. Z doświadczeń gimnazjów możemy skorzystać w dyskusji na temat programu i metod nauczania.

Po drugie postuluję, że z najlepszym systemem a bez dobrego nauczyciela nic nie osiągniemy, a dobry nauczyciel poradzi sobie nawet w marnym systemie. W związku z tym musimy dążyć do zwiększenia prestiżu tego zawodu oraz poszerzenia odpowiedzialności i udziału nauczycieli w kształtowaniu systemu edukacji.

Należy rozpocząć kampanię społeczną promującą zawód nauczyciela jako społecznie cenny, odpowiedzialny i satysfakcjonujący. Należy również ująć w niej kwestię tzw. sprawiedliwości społecznej. Słyszy się argumenty, że nauczycielom nie należy więcej płacić, bo mają mało godzin roboczych i wakacje lub, że należy im te przywileje ograniczyć, np. przez dyżury i zajęcia wakacyjne. Trzeba społeczeństwu uświadomić, że nie chodzi o to, by każdy miał po równo, bo komunizm odrzuciliśmy jakiś czas temu, ale o to, byśmy mieli dobrze kształcone dzieci. Wobec tego, że to nasz priorytet nauczyciele powinni mieć więcej niż inni.

Równocześnie powinniśmy ułatwiać nauczycielom osiąganie samodzielności w pracy z dziećmi. Między innymi zmniejszyć zależność nauczyciela stażysty od opiekuna stażu, aby ten ostatni służył pomocą i radą, ale nie miał pełnej kontroli nad dopuszczeniem do awansu na nauczyciela kontraktowego. Sytuacja obecna blokuje niejednokrotnie możliwości realizacji zawodowej osobom młodym i chętnym do działań wykraczających poza obecnie stosowane przez ich opiekunów metody.

Kolejnym ważnym punktem będzie zmniejszenie zależności nauczyciela od bazy programowej. Swoboda działania pozwoli kompetentnym nauczycielom znającym swoich podopiecznych na dopasowanie prezentowanych treści do zdolności grupy. Mniej utalentowani lub pracowici dalej mogą podążać za wskazówkami programu.

Jeśli chodzi o treści programu proponuję wrócić do starego systemu nauczania - usystematyzowanego i chronologicznego. Proponowałbym natomiast zachować i rozbudować elementy wspólnych projektów uczniów, a nawet poszerzyć ten sposób nauczania dopuszczając projekty realizowane w mieszanych grupach wiekowych. Jest to niewątpliwie wyzwanie dla nauczycieli więc nie powinno być obowiązkowe. Jednak wiadomo, że systemy nauczania nie segregujące dzieci wiekowo (np. Montesori) działają i mają swoje mocne strony. Należałoby więc zachęcić i otworzyć pole do takiej aktywności dla chętnych nauczycieli w ramach zajęć dodatkowych i zabezpieczyć na to dodatkowe środki finansowe.

Program

Nie wiem jak Wy, ale ja nie wierzę w inny sposób na zmianę władzy niż ogólnopolski protest i strajk generalny. Wolne wybory należy włożyć między bajki gdy PiS ma już PKW i sądy, tubę propagandową z TVP, a media prywatne czekają na wyrok. Jeśli już się zbierzemy i uda nam się zmienić urzędników, którzy mają nas reprezentować to staniemy przed podwójnym problemem. Będziemy potrzebować posprzątać bałagan, który zrobił Kaczyński i będziemy potrzebowali programu na następne lata.

Na sprzątnie mówiąc szczerze nie mam dobrej recepty. Sytuacja wygląda trochę jak wejście do pokoju dziecięcego po hucznej zabawie - nie wiadomo co najpierw wziąć do ręki, bo wszędzie katastrofa. Na pewno postulowałbym odwołanie z urzędu wszystkich osób powołanych na podstawie przepisów sprzecznych z konstytucją lub ustanowionych nieprawidłowo oraz postawienie przed sądem wszystkich funkcjonariuszy PiS co do których mamy udokumentowane przekroczenia prawa. Jeśli chodzi o dokumentację tych przekroczeń to na pewno jest niepełna, ale myślę, że bogata. Gorzej, że same sądy, które mogłyby oceniać postępowanie PiS są już bezprawnie zmodyfikowane i trzeba je najpierw oczyścić. Kto i jak może to przeprowadzić w sposób niekwestionowany niestety nie wiem.

Jeśli chodzi o program to przedstawię w najbliższym czasie kilka pomysłów, które przychodzą mi do głowy. Nie są dopracowane, bo nie dysponuję dodatkowym etatem. Gdyby się zdarzyło, że ktoś chciałby z nich korzystać byłbym bardzo rad i mogę pomóc z ich doprecyzowaniem.

wtorek, 6 marca 2018

Opozycja

Do szkoły chodził mały Grześ. Grzecznie odrabiał zadania od pana profesora i uczył się pilnie. Kiedy przy tablicy dostawał tróję tupał nóżkami i krzyczał, że on przecież dobrze się nauczył, ale skarcony potulnie wracał do ławki. To przecież szkoła, nie Sejm, i profesor ma zawsze rację. Kiedy koleżanka dostawała dwóję uśmiechał się, że przecież nie jest najgorszy. Koledzy jednak go słuchali i lubili, sam nie wiem za co...

Opozycjo, nie idź za Grzesiem. Sejm jest od tego, żeby bronić tego w co wierzycie, nawet jeśli nie wierzy w to Wasz lider. Jedną partię wodzowską już mamy i to o jedna za dużo.

P.S. W dawnej Platformie rdzeniem była wizja państwa pana Tuska nadająca polityce kierunek (nie zgodzę się, że bezpieczne państwo minimalnie ingerujące w sprawy obywatela to nie wizja) i pluralizm pozwalający każdemu, nawet nie objętemu wizją obywatelowi mieć jakąś swoją małą cząstkę Polski. Teraz zamiast wizji mamy kunktatorstwo, a zamiast pluralizmu mordawkubłyzm.

Trochę autocenzury

Pod wpływem artykułu profesora Woleńskiego oraz dyskusji z moją mądrą, opanowaną i delikatną żoną dotarłem do pewnej autorefleksji. Na przykładzie artykułu pana profesora wyjaśniam.

Profesor opisuje w sposób zdecydowany, ale równocześnie bardzo kulturalny i delikatny zdarzenia, na myśl o których mnie niestety krew zalewa. I nie potrafię opanować emocji, które trafiają również na "papier" kiedy próbuję je komentować. Za co serdecznie czytelników, których nazbyt agresywne wypowiedzi zraziły, przepraszam. A Panu Profesorowi dziękuję za przykład, że jednak da się.

Obyśmy wszyscy (a szczególnie niżej podpisany) umieli panować nad językiem i mówić konstruktywnie i bez nienawiści szczególnie wtedy gdy to najtrudniejsze.

poniedziałek, 5 marca 2018

O ustawie dezubekizacyjnej

PiS już ma krewna rękach. Rękami posłów PiS, choć z pomysłu Kaczyńskiego oczywiście, stworzono ustawę-potworka, która pochłonęła już życia ludzi. Odbiera często jedyne środki do życia osobom, które służyły w służbach mundurowych za czasu PRL (podobno wtedy nie było Polski, więc co wam, kanalie, do tego, gdzie kto wtedy służył). Nie ważne co robili, uznani są za winnych i zniesławieni (podobnie jak pan dr G przez Ziobrę kilka lat temu - nic się nie zmieniło). Ciekawe, czy jutro nie będą karać strażaków, że gasili w PRL pożary - a niech by płonęło, w końcu to PRL, a nie PiSolska.

Panie i panowie z PiS, przestrzegam. Dziś wy mścicie abstrakcyjne krzywdy, których nie doznaliście. Jutro rozgniewany naród osądzi nie tylko Kaczyńskiego, ale was też. A w przeciwieństwie do funkcjonariuszy, którzy bronili obywateli PRL przed bandytami, pracowali w wywiadzie dla Polski, siedzieli za biurkiem lub narażali swe życie dla Polaków wy zawiniliście. Bo to Wasze ręce idą w górę za bezprawiem i to Wy podpisujecie te barbarzyńskie dokumenty.

niedziela, 4 marca 2018

Konkurs

Słuchając utworu "To miejsce na mapie" kapeli Happysad wpadłem na pomysł by rozpisać konkurs. Nie wiem ilu Was mnie czyta, ale może komuś przyjdzie jakiś ciekawy pomysł do głowy.

Pytanie konkursowe brzmi:
Jaki utwór zaproponowałbyś na nowy hymn Polski?

Uzasadnienie:
W kontekście wspaniałych dokonań PiSomacji (bo dyplomacją nie sposób ich nazwać) jest chyba jasne dla każdego, że machając szabelką w obecnych czasach możemy najwyżej puknąć się tą szabelką w głowę. Patriotyzm powinien zacząć kojarzyć się z pracą, uczciwością, dbałością i zaangażowaniem w sprawy publiczne. I lepiej by było, żeby już od śpiewania w czasie szkolnych akademii Polacy się uczyli i budowali dobre skojarzenia. Bo od szabli bliższa droga do kibolskiego bejsbola niż do świadomego wyborcy.

P.S. Oczywiście "To miejsce na mapie", choć to wspaniały utwór, na hymn się kompletnie nie nadaje. Hymn powinien budzić dumę i przywiązanie do ojczyzny. Tym niemniej jest to niezły (choć niezamierzony) komentarz do obecnej sytuacji. Bo moja duma z Polski, choć była niemała zgasła i rozwiała się jakiś czas temu, a został wstyd.
P.P.S. Jestem szermierzem amatorem i miłośnikiem szabli, ale tu o politykę się rozchodzi...

sobota, 3 marca 2018

O równości

Kolejnym wypadkiem administracji państwowej BOR wystawia się już na pośmiewisko. Nie mam danych, szef BOR z pewnością zresztą już je utajnił by chronić interes państwa (na którym siedzi), ale podejrzewam, że w BOR jest już największy odsetek wypadków drogowych na funkcjonariusza.

Rodzi się pytanie. Dlaczego jeśli ja jadę do dzieci to mam jechać 90, a administracja (podkreślam, to nie władza tylko urzędnicy pracujący dla nas) może sobie na imprezę do Rydzyka, czy Bochni lub do domu pruć 200 i taranować wszystkich na swojej drodze? Jakoś mój wójt (taka sama administracja państwowa) mnie na drodze nie rozjeżdża, a stykamy się częściej niż np. z panią Szydło. Da się? Czasem trzeba trochę wcześniej wyjechać i jakoś wszyscy to umiemy.

piątek, 2 marca 2018

Promocja polskiej kultury

Obejrzałem ostatnio kolejny film z projektu Legend Polskich Tomasza Bagińskiego. Równolegle wyczytałem o kolejnym zwalającym z nóg pomyśle Polskiej Fundacji Narodowej. Trudno się powstrzymać, żeby nie zakląć.

Fundacja zabiera z naszych portfeli 100 mln złotych rocznie i produkuje za nie broszurki. Tymczasem, żeby Polskę pozytywnie w świecie zareklamować nie trzeba żadnej fundacji, bo Polska ma fachowców, którzy w prywatnych projektach odwalają robotę światowej klasy. Może zamiast drukować broszurki broniące pomysłów PiS czy bilbordy oczerniające niepokornych przedstawicieli władzy państwowej wzięliby się panie i panowie z PiS za jakąś konstruktywną pracę?

Bo pomysł promocji dobry, tylko jak zwykle nie chodziło wcale o promocję tylko jak z tego koryta zabrać sobie jeszcze trochę więcej.

P.S. A wracając do PFN, czy wydawanie publicznych pieniędzy na śpiewniki dołączane do wybranych (i to pewnie bez konkursu) prywatnych gazet nie podpada czasem pod jakiś paragraf. Śmierdzi korupcją na kilometr...

O śmieszności

Wrócę jeszcze raz do nieszczęsnej ustawy o IPN. Wyczytałem, że wiceprezes IPN Jan Baster wypowiedział się w jej sprawie w następujący sposób:
Nie o wolność słowa chodzi, lecz o wolność lżenia narodu i państwa polskiego*. Prawdziwi naukowcy mogą prowadzić swoje badania w sposób nieskrępowany, dowolny. Artyści, nad czym boleję*, mogą wyrażać swoją wrażliwość, swoje ekspresje w sposób też dowolny. Nie widzę tutaj żadnego momentu, w którym ktoś, kto myśli poważnie o ojczyźnie i o narodzie własnym, mógłby mieć coś przeciwko temu.
(...)
Dla mnie najważniejsze jest to, że ta ustawa jest. Pewnie nawet najważniejsze nie jest to, ilu będzie skazanych z tego powodu. Ale sama wola państwa, żeby w sposób stanowczy powiedzieć „nie” i zagrozić karą, jest tutaj najistotniejsza.

Zastanawia mnie czy pan Baster uczęszczał kiedykolwiek do szkoły lub czy ma dzieci, które do niej chodziły. Chyba w prawie każdej dziecięcej grupie pojawiają się wyzwiska i werbalne złośliwości. I nic tak bardzo nie pobudza szyderców jak bezsilna złość ofiary. Więc jeśli ludzie pokroju Bastera stawiają Polskę w sytuacji rozzłoszczonego wyzwiskami dzieciaka to powinni za to siedzieć. Z Polską o trudnej historii, nawet z Polską o historii przekłamanej, zagraniczni partnerzy będą rozmawiać. Z Polską będącą obiektem drwin, a w odpowiedzi tupiącą i pokrzykującą nikt rozmawiał poważnie nie będzie. Tak zachowują się dzieci (i nic w tym złego), a nie dojrzali ludzie i to politycy. Panie Baster, panie Kaczyński i cała reszto - zapraszam z powrotem do przedszkola (i współczuję paniom przedszkolankom).

* podkreślenie własne, wskazuje, że pan Baster (na wzór pana Morawieckiego) nie panuje nad swym językiem i nie mówi tego, co użyteczne, ale to co mu adrenalina i testosteron na język przyniosą

czwartek, 1 marca 2018

Samobójcy czy zabójcy

Kolejny raz słudzy prezesa tak się spieszą, że wpadają na wszystko co się rusza... a tym razem nawet nie rusza. Pan Duda staranował betonowy separator. Brawo - tego jeszcze przed nim nikt nie dokonał, a stoi już 4 lata.

A tak na poważnie. Funkcjonariusze PiS co i rusz mają wypadki gdy spieszą spełniać wolę prezesa, pławić się w honorach lub po prostu do domu. Nie mogą zaczekać, bo w pogardzie mają wszystko wokół, to oni są pępkiem świata. Któregoś dnia zaczną umierać (właściwie już zaczęli - w Smoleńsku). Wszyscy, tylko nie poseł Kaczyński, bo do niego cały wszyscy przychodzą, więc się z domu nie rusza. Bezpieczniej tak...