środa, 28 lutego 2018

Geniusze

Ciekawy syndrom w partii jednego człowieka. Samorodnych geniuszy coraz tam więcej. Nawet wyrzucani ministrowie są tak znakomici, że należą się im nagrody, o wysokści których nawet Wam, obywatele pierwszego sortu, się nie śniło. Przez cały rok większość z nas nie zarobi ułamka tej kwoty.

Ale widać muszą ustąpić jeszcze lepszym. Tylko z czego my im zapłacimy za rok kolejne nagrody?

O ciągłości

Kiedy robiłem dzisiaj leniwce, a dokładnie wygniatałem na wałkach kratkę tępą stroną noża przypomniałem sobie dokładnie ten sam ruch, i takie same, tylko ciut jaśniejsze wałki (teraz robię w mące razowej) jakie robiłem dawno temu u babci. Ona zrobiła wtedy i wywałkowała ciasto, a mnie zostawiła formowanie i wycinanie leniwców.

Można sobie nawet mimochodem wdrukować wspomnienie, którego nie było, gdy pamiętamy coś werbalnego - powiedziane słowa, jakąś scenę, którą można opowiedzieć. Ale pamięć manualna i wzrokowa wydają się niepodrabialne. Jaki mogę mieć lepszy dowód, że ten młody i głupi szczeniak wtedy to właśnie ja. Ten sam, który teraz pamięta ten ruch nożem i kolor leniwców na blacie babci. Właśnie ja byłem wtedy i jestem teraz.

Zdarzało mi się robić po drodze różne rzeczy, również głupie i złe, ale to ciągle byłem ja. Ostatnio okazało się jednak, że nie każdy tak ma. Państwo polskie wydaje się znikać kiedy dzieje się źle. W 1968 go jakoby nie było. Jak się lepiej zastanowić to pewnie nie było go też przez te straszliwe 25 lat dyktatu komunistów i złodziei i Układu aż do 2015. Z krótką przerwą na niepełną kadencję. Mam przeczucie, że kiedy Kaczyński straci władzę (tak mu dopomóż Bóg) to Polska znów zniknie z mapy. I to właśnie dlatego nasz "zbawca" musi zrobić wszystko by drugi raz zdobytej władzy nie oddać nigdy.

wtorek, 27 lutego 2018

Prezydenci

Nasila się ostatnio trend zapoczątkowany jeszcze przez panią Kopacz za czasów jej rządu. Wówczas posady stracili posłowie, których prywatne rozmowy wypłynęły przez podsłuchy. W rozmowach nic nie było, ale zamiast ścigać podsłuchowywaczy dokonano egzekucji na niewinnych. Cóż może lepiej przekonać tłum o winie niż egzekucja?

Ostatnio podobnie traktuje się samorządowców. Najpierw pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, którą próbuje się zlinczować przed komisją, a sąd się jeszcze nie wypowiedział, teraz pan Paweł Adamowicz, którego sprawa była już zamknięta, ale psy Ziobry rozkopują ją na nowo, bo może jakąś kupę uda się tam jeszcze podrzucić.

Jeśli pozbędziecie się wytrawnych samorządowców (a nie wygrywa się wyborów przez 20 lat bez powodu) z doświadczeniem, zostaniecie z niczym, bo to właśnie macie w Sejmie. Panie Schetyna, każdy z Was może zostać unurzany w szambie, bo do tego nie trzeba nawet szamba, tylko kilku niezbyt zdolnych ludzi bez sumienia. Takich PiS ma armię. Nie wpadną do szamba tylko ci, którzy są wygodni dla prezesa. Tym Pan chce zostać? To wyjątkowo mało ambitne jak na Pana.

Dyktatura rozwija skrzydła

Poseł Kaczyński dopiero co uchwalił i podpisał swoją prezydencką ręką beznadziejną ustawę o IPN, która skłóciła nas z pozostałymi jeszcze sojusznikami. Teraz natomiast Ziobro zapowiada, że ustawa co prawda jest w mocy, ale zamrażamy ją i nie będziemy jej stosować.

Czyli prawo prawem, ale dziś wreszcie kompetentni ludzie, w osobie partyjnych funkcjonariuszy, zadecydują kiedy i do kogo mamy je stosować, a kiedy nie. Czasem, jak co do osoby senatora Koguta, rozminą się z prawdą (zdaniem prezesa) i zostaną szybko poprawieni.

Już się bałem, że mieszkam w państwie prawa, ale okazało się, że jednak sprawiedliwości.

poniedziałek, 26 lutego 2018

ASF

Zainteresowani i osoby z mojej branży wiedzą, że skrót ten oznacza Afrykański Pomór Świń - zakaźną chorobę trzody chlewnej i dzików, z którą Polska i szereg innych krajów regionu zmaga się od kilku lat. Zakażenie wirusem ASF ten jest na ogół śmiertelne dla świń i niegroźne dla człowieka. Do Polski wirus trafił w 2014 roku prawdopodobnie z Gruzji przez Rosję i Ukrainę lub Białoruś.

Wcześniej wystąpił w Europie zachodniej i południowej, w sczególności został zwalczony w Portugalii i Hiszpanii metodą uboju chorych i potencjalnie zarażonych zwierząt.

Podobną politykę prowadzi obecnie polski rząd. Na dniach wchodzi przepis nakładający w całej Polsce (do tej pory tylko w miejscach wystąpienia zarazy) niespełnialne obowiązki dla większości hodowców świń w Polsce. Między innymi trzeba mieć wydzielony budynek na chlew, bez dostępu dla zwierząt i osób postronnych, z dezynfekcją i rejestrem wejść i wyjść dla całego gospodarstwa. Proszę wskażcie mi, którego drobnego hodowcę będzie na to stać. W razie niespełnienia wymogów - ubój zwierząt.

A teraz do meritum. Choroba rozprzestrzenia się też przez mięso, więc logicznym jest, że należy monitorować trzodę chlewną, żeby uniknąć rozprzestrzeniania wirusa z produktami z zakażonych świń. Jak pokazały jednak dotychczasowe doświadczenia te same środki zapobiegawcze wdrożone na terenach objętych ASF nie powstrzymały jego ekspansji. Można wnioskować, że choroba u świń w warunkach polskich jest niesprzężona z ekspansją wirusa, który ma bardziej mobilnych i trudnych do kontroli nosicieli - dziki. Scenariusz portugalski był inny z uwagi na odmienne środowisko naturalne (lasy, korytarze migracyjne dla dzików itp.). Zamiast de facto zakazać produkcji wieprzowiny w drobnej skali należałoby może wprowadzić restrykcje na ubój (np. czasowy zakaz uboju gospodarczego oraz obowiązkowe badania mięsa w kierunku ASF w rzeźniach).

Rozumiem, że ministerstwo środowiska jest zbyt zajęte wycinką polskiego dobra narodowego, żeby usiąść na chwilę i się zastanowić. I rozumiem rolników, którzy na zebraniach krzyczą i klną na kogokolwiek, kto reprezentuje jakiś urząd. Polska hodowla świń w przydomowych gospodarstwach prawdopodobnie przestanie istnieć w przeciągu miesiąca lub zejdzie do szarej strefy jeśli uda jej się ukryć przed kontrolami.

niedziela, 25 lutego 2018

Tworzenie

Krzątam się po kuchni i tworzę. Tu ser, tam masło, to jakiś nowy przepis - dziś może na herbatę z kakao. Koniecznie mocną i czarną. Potem jakaś nowa konstrukcja - najpierw na papierze, potem własnymi rękami zaklinam ją w materię. Wszystko w połączeniu z wspaniałymi ludźmi dookoła - kochającą, mądrą, wszystko-potrafiącą, piękną żoną, cudownymi, mądrymi dzieciakami i troskliwymi rodzicami w pobliżu. Dookoła las, słońce, czasem mgły, koniska jedzące z ręki, krowy liżące po czym popadnie, przytulasty kot. Taki mój przepis na szczęście. Najważniejsi są ci ludzie i tworzenie. Jedno i drugie jest miłością.

Dlaczego to piszę, skoro miało być o polityce? Myślę sobie, że tam gdzieś jest mały człowieczek pełen gniewu i nienawiści, goryczy i żalu, który próbuje się ratować zemstą i niszczeniem i upaja się władzą. A za nim idzie rzesza szarych ludzi, z którymi przecież tą władzą się nie dzieli, jedynie nienawiścią i żądzą zemsty. Drodzy Polacy pierwszego sortu, opamiętajcie się. W nienawiści i zemście nikt nigdy szczęścia nie znalazł. Własnymi rękami szykujecie sobie tylko potępienie. Boga trzeba mieć w sercu, a nie na ustach, a On mieszkania z nienawiścią nie zwykł dzielić.

środa, 21 lutego 2018

Przegonili Orwella

Przeczytałem o pomyśle PiS na wejście do kieszeni Polaków na kolejny sposób. Jest to tak skandaliczny pomysł a tłumaczenie wiceministra "Proponowane rozwiązanie będzie miało swoje zastosowanie jedynie w sytuacjach nadzwyczajnych" jest tak kretyńskie, że aż słów mi brak. Oczywiście nie trzeba było tego zapisać, bo wystarczy słowo wiceministra. Sytuacje nadzwyczajne natomiast definiuje oczywiście poseł Kaczyński, podobnie jak interes publiczny i zasady życia społecznego. Jakie są w zarysie już wiemy, bo o kanaliach, zdradzieckich mordach, sortowniach Polaków już się nasłuchaliśmy.

Podsumowując - sądy rozjechane, teraz zabierzemy pieniądze wszystkim nieprawomyślnym organizacjom, niech nie mają za co gadać. A nawet gorzej - zabronimy Polakom (nam wszystkim i Tobie też) oceniać na co warto łożyć pieniądze i co jest w ich (publicznym!) interesie. Przecież publiczny już jest Kaczyńskiego, podobnie jak Twój czy mój.

Jak nie będzie sądów ani NGOsów to bronić przed szeregowymi pisowymi linczownikami będziemy się chyba kijami. Jeszcze przez chwilę napiszą o tym media prywatne, ale to niedopatrzenie zostanie na pewno niedługo naprawione.

Refleksje pod krowim cyckiem

Przy dojeniu krowy naszły mnie pewne przemyślenia. Nie było mnie na świecie za PRLu, ale z tego co o życiu od rodziców słyszałem mogę sobie trochę wyobrazić jaki był wtedy stosunek ludzi do państwa i vice versa. Odnoszę wrażenie, że zmierzamy szybkim krokiem w tę właśnie stronę.

Kilka lat temu wróciłem z zagranicy, żeby w Polsce wychować swoje dzieci, tu zacząć swoją własną działalność zarobkową i ten kraj budować. Byłem z Polski dumny, jako lidera przemian w Europie. Było to dla mnie miejsce, gdzie każdy ma szanse na rozwój jeśli tylko jest pracowity i myślący, miejsce, gdzie ludzie dbają o swoje i dużo nowego tworzą i budują. Miejsce gdzie nie ma "nie da się" (czego w Anglii się nasłuchałem), tylko raczej jest "jak nie mogę, to przez nogę i już mogę".

Następnie zostałem przez nową władzę nazwany zdradziecką mordą, kanalią, komunistą i złodziejem oderwanym od koryta, który dojną ojczyznę wyzyskiwał i Bóg jeden wie z kim przeciw niej spiskował. Po czym sukcesywnie odbiera mi się moje prawa (jak choćby obrót ziemią - jako niebędący rolnikiem od 5 lat w mojej gminie już nie kupię nigdzie ziemi, choćbym chciał prowadzić gospodarstwo a i nie sprzedam pewnie nikomu mojej! własności) i sądy, które mogłyby mnie bronić. Moje dzieci pozbawia perspektyw na przyszłość - rujnując stosunki międzynarodowe i choćby szanse na pomoc unijną, którą mogłyby kiedyś uzyskać, niszcząc system edukacji i opiekę zdrowotną. Demoluje się media i robi z nich odmóżdżającą propagandę, a między ludźmi sieje się taką nienawiść, że strach czasem z kimś normalnie porozmawiać.

Więc ja się pytam kiedy odpowiedzialni za tą demolkę trafią gdzie ich miejsce, a zarządzaniem (bo to nie ma być władza, a praca dla społeczeństwa) zajmą się jacyś przyzwoici ludzie?

wtorek, 20 lutego 2018

Bierny opór

Uderzyła mnie rozbieżność między reakcją na postawę pana Frasyniuka (którego niezmiernie cenię) a na postępowanie pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Oboje zademonstrowali z grubsza ten sam pogląd, który z całego serca popieram: obecna władza straciła mandat poprzez nagminne, ostentacyjne łamanie prawa i pogardę nie tylko dla prawa, ale i dla obywateli Rzeczpospolitej.

W końcu cyrk jaki panu Frasyniukowi urządziła prokuratura Ziobry niewiele odbiega od komisji sędziego Lyncha w osobie Patryka Jakiego. Zresztą obaj panowie współpracują skutecznie w niszczeniu polskiego wymiaru sprawiedliwości i w zagrywkach rodem z dzikiego zachodu (że przypomnę lincz na doktorze G. w wykonaniu Ziobry w poprzedniej kadencji).

Nie mogę nie zrozumieć pani Gronkiewicz-Waltz, która odmawia udziału w tej szopce. Jak widać zresztą nie bez racji. Sprawy nieprawidłowości w reprywatyzacji powinien wyjaśniać sąd, a nie pajac, który wyłącza mikrofony przesłuchiwanym osobom, jak nie podoba mu się to, co mówią. Czy jesteśmy już klasyfikowani jako republika bananowa czy musimy poczekać na trochę więcej globalnego ocieplenia?

Gdyby opozycja nie byłaby tak żałosna stanęłaby murem za Panią Gronkiewicz-Waltz zamiast ją piętnować.

P.S. Oczywiście jest jedna zasadnicza różnica, że protest, za który prześladowany jest pan Frasyniuk jest w obronie Polski, a wątki reprywatyzacyjne są czysto finansowe. Jednak sposób załatwiania spraw przez władzę jest ten sam i zasługuje na opór w obydwu przypadkach.

Niedługo rocznica

Za miesiąc miną dwa lata odkąd niejaka pani Szydło omal mnie nie zabiła. A było to tak - wracałem od lekarki z Krakowa do domu obwodnicą i na dojeździe do Węzła Zakopiańskiego dogoniła mnie kolumna samochodów na sygnale. Usłyszałem ich nie wcześniej niż zobaczyłem, a nie jechałem wolno. Szacuję, że mogli jechć nie wolniej niż 200 km/h. Kompletnie ignorowali pasy ruchu, spychali pozostałe pojazdy na pobocze. Na szczęście zostałem na szosie, inaczej w mojej starej skodzinie mógłbym nie przeżyć.

Kolumna popruła dalej, a ja po powrocie zapytałem Komendę Wojewódzką Policji co też to był za pościg i za kim. Okazało się, że nie żaden pościg, tylko BOR z panią premier. Następnie zapytałem też BOR jakie były powody tak szybkiej jazdy z narażeniem życia i zdrowia pozostałych uczestników ruchu i kto podjął taką decyzję. BOR odpowiedział, że raczył utajnić te dane i nic się nie dowiem.

W związku z tym pozwalam sobie domniemywać, że pani premier zmierzała do domu (to był właśnie ten kierunek) i może nawet była już głodna... Jak się potem okazało nie był to jedyny podobny przypadek. Drodzy obywatele lepszego sortu miejcie świadomość, że z perspektywy limuzyny nie widać którego sortu obywateli się rozjeżdża. Wasi liderzy mają w takiej samej pogardzie Wasze życie, jak i nasze, choć jesteście dla nich na pewno bardziej użyteczni.

niedziela, 18 lutego 2018

Pierwszy Dyplomatołek Rzeczpospolitej

Premier Morawiecki dokonuje ostatnio cudów oratorskich, żeby wyciągnąć Polskę z tarapatów, w którem podstępnie wpędzili ją Żydzi, masoni, elity, wegetarianie, inteligencja, cykliści, salon i wiewiórkiści. Każda wypowiedź zasługiwałaby na komentarz, ale sił brak. Zostanę więc przy jednej.

Przeczytałem, że wg naszego premiera w 1968 nie było państwa polskiego, więc za prześladowania Żydów w tym czasie Polska odpowiedzialności nie ponosi. Po pierwsze pozwolę sobie przytoczyć lekko zmodyfikowany komentarz mojej żony do tej informacji: "w 1939 nie był Republiki Federalnej Niemiec, więc jaką odpowiedzialność mieliby ponosić Niemcy za zbrodnie nazistowskie?".

Warto byłoby ten wątek pociągnąć - rzeczywiście jaką odpowiedzialność ponoszą dzisiejsi Niemcy? Myślę, że żadną, jak i Polacy. Cała awantura jest przez głupią pychę z historii, a raczej swojego o niej wyobrażenia. Nas też nikt z "polskich obozów koncentracyjnych" nie chciał rozliczać, a tego terminu używały nieliczne i niezbyt nierozgarnięte osoby. W przeciwieństwie do dnia dzisiejszego.

Po drugie, idąc za oficjalną linią PiS (naród polski nie jest niczemu winien, a jedynie jest skrzywdzony przez innych) pan premier powinien dodać, że nie było wtedy też narodu polskiego. Wiadomo - odrodził się w dniu urodzin Jarosława. To było przed 68? Hmm, pewnie ktoś z wyżej wymienionych spiskowców zafałszował daty...

Podobnie jak z wypowiedzią na temat żydowskich zbrodniarzy zadaję sobie pytanie po co Morawiecki mówi rzeczy, które muszą wywołać złość u naszych (byłych?) sojuszników. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie służą niczemu konstruktywnemu (na pewno nie załagodzą konfliktu) i niczego nie wnoszą. Pewnie więc wynikają z nieumiejętności rzeczowego wypowiadania się. Na usprawiedliwienie premiera można jedynie powiedzieć, że młody to głupi. Tylko wstyd mieć takiego premiera.

P.S.  Obrońcom premiera od razu wyjaśniam. Mnie też nie raz zdarzy się chlapnąć to, co pomyślę, nawet jeśli w danej chwili niczemu to nie służy. Na szczęście nie jestem premierem, bo się do tego nie nadaję. Na szczęście są w Polsce ludzie, którzy umieją to robić lepiej, ale niekoniecznie pan Morawiecki.

środa, 14 lutego 2018

Kali

Przeczytałem ostatnio ciekawą analizę zachowania przedstawicieli PiS w sprawie etyki. W skrócie mówiąc Kali jest dla nich wzorem. Nie mogę sobie odmówić nie dodania jednego pokrewnego efektu psychologicznego dobrze tłumaczącego niektóre oryginalne wypowiedzi członków PiS.

Na ogół swoich bliźnich najbardziej podejrzewamy o to, co dręczy nasze własne sumienie. Ich prawdziwe grzechy i wady są trudniesze do wymyślenia. I tak złodziej będzie jak najlepiej zabezpieczał swoją własność a oszust będzie uważał, że każdy z kim rozmawia próbuje go na coś nabrać lub naciągnąć, a że jest szczery to mu nie przyjdzie do głowy.

PiS przeciwnikom wytyka układy, których sam jest mistrzem. Oskarża o morderstwo Lecha Kaczyńskiego, którego jego brat wysłał w niebezpieczne miejsce i doprowadził do śmierci. Opozycję PiS oskarża o mowę nienawiści i tego już nie muszę komentować. Slogan o "ojczyźnie dojnej" też adekwatnie prezentuje podejście PiS do Polski. Wydaje mi się, że dalej rozwijać nie potrzeba, choć możnaby ciągnąć jeszcze długo.

Podsumowując, jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o PiS to posłuchajcie co mówią o swoich "wrogach".

Proroctwo o Gnomie

Jak słusznie przypomniał pan Cezary Michalski:
Jaki śmieszny jest Gnom,
kiedy buzię ma złą
i z wściekłości aż tupie nóżkami!
I pomyśleć, że był czas,
gdy taki ktoś był przywódcą mas.
Ten naród jest potwornie głupi!
Janusz Szpotański, 1964

niedziela, 11 lutego 2018

Przeczytałem wywiad z panem Włodzimierzem Cimoszewiczem i wrócił do mnie zadawniony żal. Skoro ludzie tacy jak pan Cimoszewicz odchodzą z polityki, a tacy jak Jarosław Kaczyński zostają to czego innego dla Polski możemy się spodziewać...

Jak bardzo brak nam polityków umiejących samodzielnie myśleć i decydować, wiedzących do czego dążą, a także umiejących się zachować. Jak bardzo brak nam politycznych fachowców, którzy wiedzą na czym polityka polega - na dbaniu o interes swojego kraju (na czym, jak w każdym zawodzie się oczzywiście zarabia). Wszyscy tacy politycy odeszli z zawodu, są w strukturach Unii lub nie żyją. A gdzie nowe pokolenie? Nie dziwię się sondażoma dającym PiS dużo punktów, skoro w alternatywie nikogo nie ma.

piątek, 9 lutego 2018

Nowy człowiek

Wyczytałem ostatnio, że otwiera się właśnie nowe pole w medycynie. Będziemy mogli modyfikować genom zarodka, żeby zabezpieczyć go przed niektórymi chorobami. Jak zwykle wokół podobnych badań narasta wiele kontrowersji.

Niektóre niewątpliwie są trudne. W szczególności pytanie jak bezpiecznie wprowadzić zmiany, żeby zarówno człowiek, jak i jego dzieci byli zdrowi. Co do ważkości niektórych nie mogę się jednak zgodzić.

Pan Rafał Marszałek obawia się, że nowi ludzie, którzy tak powstaną mogą być dla nas, "starych" pewnym zagrożeniem. Zastanawia się, czy nie potraktują nas jako istoty niższe. Chciałbym go więc uspokoić. Nienawiść do bliźniego za kolor skóry, kształt nosa, czy wyznanie jest opanowana przez nasz gatunek do perfekcji. Żadna genetyczna modyfikacja tej nienawiści już nie udoskonali. Kuszące byłoby ją ograniczyć, ale nie brzmi to realnie. Jeśli pojawią się wśród nas "nowi" to nie spodziewam się, żeby żywili do pozostałych jakiekolwiek wrogie uczucia. Nie mam natomiast wątpliwości, że ludzie, którzy teraz skandują hasła typu "sierpem i młotem w czerwoną hołotę" (pozostałych nie wymieniam, wszyscy mamy je na świeżo przerobione) będą tych "nowych" nienawidzić i piętnować. Jak wszystkich, którzy od nich się różnią. A ponieważ "nowi" faktycznie nie będą zauważalnie odbiegać od starych, to oberwie się każdemu, kto się naszym patriotom nie spodoba.

Czyli wszystko zostanie po staremu.

W sprawie aborcji

Do ustawodawcy, biskupów i wszystkich zainteresowanych

Szanowni Państwo,
Mam gorącą prośbę. Poród to wielkie przeżycie. Trzykrotnie uczestniczyłem w porodach, bo mam szczęście być tatą trójki dzieci. Mimo to, nie czuję się kompetentny wypowiadać się w kwestii aborcji. Zostawmy te kwestie do decyzji matkom. Nikt inny wagi tego problemu nie zrozumie a wtrącanie się w niego przez facetów (a w szczególności tych, którzy nawet kobiety na oczy nie widzieli, nie mówiąc już o dzieciach) to oznaka poważnej dewiacji. Pamiętajmy, że żadne pawo nie zmusza matki do niczego a jedynie daje wybór. Nie odbierajmy wolności sumienia.

Na Marsa

We wtorek byliśmy świadkami pięknego startu rakiety Falcon Heavy w półroczny lot na Marsa. Jeszcze piękniejsze niż start było dla mnie lądowanie boosterów. O takich scenach kilkanaście lat temu czytałem w książkach science fiction i traktowałem to na równi utopijnie jak rozmowy z pozaziemską inteligencją. Piękne uczucie widzieć jak sen z dzieciństwa staje się realny. Centralna część rakiety nie wylądowała poprawnie, ale biorąc pod uwagę lądowanie na pływającej platformie i chybienie o 100m to myślę, że to szczegóły do dopracowania technicznego (jakkolwiek drogi to był wypadek to pan Musk z kosztami sobie poradzi).

Mam dwa przemyślenia po wieczornym oglądaniu startu tej rakiety. Po pierwsze kończy się era mecenatu państwa w nauce (a w każdym razie w technice) i wracamy do mecenatu prywatnego. Moim zdaniem dobrze - państwa okazywały się ostatnio coraz mniej skuteczne w selekcji jednostek twórczych od jednostek dużo piszących. Inteligentny prywatny mecenas ceniący swoje pieniądze ma większe szanse i możliwości kontroli i nie jest tak skrępowany zagadnieniami socjalnymi i pracowniczymi jak państwo. Nie musi też balansować między nauką a edukacją, co dla państwa jako pracodawcy bywa pewnym problemem. Dobrze będzie jednak jeśli państwo będzie dalej wspierać badania podstawowe, których horyzont czasowy zwrotu nakładów jest na ogół zniechęcający dla prywatnych inwestorów.

Po drugie, muszę przyznać, że koncepcja ludzi na Marsie jest dla mnie ekscytująca. Słyszy się głosy, że to niepotrzebne - wszystkie badania mogą przeprowadzić maszyny. Jednak jest jakaś uspokajająca myśl, że jeśli na Ziemi coś pójdzie nam źle będziemy mieli jakieś wyjście. Cieszy mnie też prosta myśl, że są ludzie gotowi zainwestować wielkie pieniądze i pracę w spełnianie snów ludzkości. I to pozytywnych snów. Jak napisał pan Wojciech Brzeziński jest to niewątpliwie wielka przygoda dla nas wszystkich.

Zdecydowanie nie jestem w typie eksploratorów Marsa. To wyprawa, z której bardzo łatwo może nikt nie wrócić. Pamiętam jednak chwile w moim życiu, kiedy chętnie bym poleciał i rozumiem tą pokusę. Na pewno zawsze będą ochotnicy. I tu dochodzę do sedna. Pan Musk ofiarował nam piękny przełom - rakietę, która może na Marsie wylądować, więc ludzie będą mieli czym z niego wrócić (zbudowanie rakiety na Marsie należy na razie odłożyć do książek science fiction). Zasadniczy, a przemilczany, problem tkwi gdzie indziej. Rakieta do startu z Marsa będzie potrzebować paliwa. Obecnie używa ona nafty. Jaka jest energetyczność tego paliwa każdy może sobie wyobrazić, nawet jeśli nigdy nie używał lampy naftowej. Konieczność dostarczenia dodatkowych ton paliwa na Marsa czyni przeloty dość skomplikowanymi.

Samo nasunęło mi się pytanie dlaczego porzuciliśmy prace nad jądrowym napędem pulsacyjnym. Opracowany w latach 50tych ubiegłego wieku przez Stanisława Ulama (jedną z moich ulubionych postaci z historii nauki) i Corneliusa Everetta konstrukcyjnie jest zdecydowanie prostszy niż silnik rakietowy. Paliwo jest co prawda kosztowne, ale nieporównywalnie wydajniejsze niż nafta. Próby wykonane ponad pół wieku temu były bardzo obiecujące, jednak prace zostały przerwane z powodu zakazu prób jądrowych na powierzchni Ziemi i w atmosferze. Może czas najwyższy zrewidować te restrykcje?

W ostatnim czasie przekonanie, że broń jądrowa nie będzie nigdy użyta zdaje się tracić na sile. Zakaz testów natomiast na pewno tego zagrożenia nie redukuje. Jeśli rzeczywiście zaczniemy wojnę jądrową to schron na Marsie może zyskać na wartości. Żeby go przygotować będziemy potrzebowali wiele lat.

środa, 7 lutego 2018

Nowelizacja IPN

Czytam kolejne artykuły o nowelizacji ustawy o IPN i ręce opadają, że aż nie mogłem pisać. Właściwie wszystko zostało już powiedziane (szczególnie ciepło wspominam słowa napisane przez siostrę Marię Krystynę Rottenberg), ale jeden szczegół przykuł moją uwagę. Minister spraw zagranicznych Niemiec, pan Sigmar Gabriel w obronie Polskich racji potwierdził, że za organizacją Holocaustu stał naród Niemiecki, a rola kolaborantów z innych narodów była marginalna. Oświadczenie mocne, powiedziałbym, że aż za bardzo, bo to nie naród niemiecki przeprowadził Holocaust, ale grupa owładniętych rządzą władzy i krwi nazistów. Jednak przy biernym przyzwoleniu większości społeczeństwa (nie całego jednak, gdyż bohaterowie wśród Niemców też się zdarzali).

Czy Niemcy tracą cokolwiek na takiej deklaracji? Nie sądzę. Czy zyskują? Może spokój sumienia i opinię sprawiedliwych. Winni zbrodni dawno już nie żyją, obecni Niemcy nie mają z nimi nic wspólnego. Nie musieliby posypywać głów popiołem, a jednak to zrobili. I to dla Polaków - pieniaczy, którzy na dodatek straszą absurdalnymi (po ponad pół wieku i to od państwa, które i tak łoży spore pieniądze na nasz rozwój) żądaniami reparacyjnymi.

A my? Nikt nigdy państwa polskiego nie oskarżał o zbrodnie na Żydach, a wspominano jedynie o polskich mordercach Żydów. Antysemitów było w Polsce wielu, a jest pewnie jeszcze więcej. Gdyby dziś organizowano Holocaust, nie wiem czy państwo PiSowskie by go nie poparło (wystarczy poczytać transparenty jego zwolenników z pielgrzymek kibolskich i demonstracji nacjonalistów, posłuchać co mówi o przenoszących choroby imigrantach, czy popatrzeć na szubienice, które szykuje dla myślących inaczej). PiS niejednokrotnie zaprzeczał istnieniu antysemitów/faszystów w Polsce, najpierw po marszu niepodległości, a teraz ustawą o IPNie. Zaprzeczenie jednak nie rozwiązuje problemu, a w dobie globalizacji nie da się problemów zamieść po dywan. Co PiSowski wyborca kupi nie przekona opinii publicznej za granicą, która nie ogranicza się do TVP, wSieci, Trwam czy Naszego Dziennika.

A dla odmiany co by nas kosztowało publiczne przyznanie, że antysemici w Polsce byli? To znacznie mniejszy problem niż wzięcie na siebie ciężaru Holocaustu przez Niemców. Ile osób na świecie rozmawia teraz o Polskich bohaterach pomagających Żydom? Ile natomiast słyszało o odradzającym się w Polsce naziźmie, wspieranym i wybielanym na poziomie rządowym? I ilu zostało nam za granicą przyjaciół? Myślałem niedawno, że gorzej już być nie może, ale się myliłem. Kiedy patrzę na mapę to zaczynam się zastanawiać kiedy wstąpimy do Unii Eurazjatyckiej. Jedyne ciepłe słowa dla Polski spłynęły ostatnio od Ramzana Kadyrowa...

Co do nieszczęśliwego tłumaczenia "polskich obozów" to uważam je za problem marginalny. Oczywiście należy stwierdzenie to prostować, jednak zwróćmy uwagę, że poważni gracze nie używają tego zwrotu. Jeśli zaś będziemy szyć polskie prawo na miarę wszelkich światowych marginesów i ekscesów to spędzimy na tym następne lata i budżety, a nasze dzieci nie będą miały gdzie pracować i co jeść. Kompletnie nie rozumiem jak Kaczyński sobie wyobraża ściganie np. dziennikarzy z zachodnich brukowców za takie słowa. Ponieważ wierzę, że jest na to zbyt inteligentny to jestem przekonany, że to ruch pod własny elektorat, ale trudno o kosztowniejszy manewr.

Najbardziej stracą na nim właśnie nasze dzieci. Bo my jakoś przeżyjemy, a one odziedziczą kraj wyizolowany, samotny, zamknięty i bez perspektyw. My wyjeżdżaliśmy gdzie chcieliśmy, pracowaliśmy za granicą, zwiedzaliśmy, świat mamy oswojony. A im będzie to znów odebrane.

sobota, 3 lutego 2018

Pod jednym z artykułów, jeśli mnie pamięć nie myli to z newsweeka natknąłem się ostatnio na anonimowy komentarz. Skopiowałem sobie w całości bo ujął mnie za serce. Niniejszym dziękuję autorowi.

Oto jak wygląda Kaczyński z zza Oceanu:
Niski, otłuszczony człowieczek o zepsutych zębach, zaniedbanym zdrowiu i wyglądzie. Podczas wystąpień publicznych denerwująco mlaska i wywija językiem, nie kontroluje mimiki twarzy i brzmi jak wczesny Chruszczow.
Jest bratem tragicznie zmarłego, jednego z najsłabszych prezydentów Polski, który kompromitował kraj za granicą, przepychał się o władzę z premierem kraju, miał hopla na własnym punkcie i był pośmiewiskiem zachodnich dziennikarzy. Dziś wynoszony na pomniki człowiek bez większego dorobku, którego brat bliźniak chce podkolorować i uwieczniać za pieniądze państwowe.
Jest prezesem populistycznej partii, która oferuje nacjonalizm i izolacjonizm w połączeniu z socjalnym rozdawnictwem pieniędzy. Program wyborczy miał oparty na podgrzewaniu lęku przed imigrantami, oferowaniu pieniędzy i spiskowych teoriach rozgrabiania gospodarki przez obcy kapitał.
Jest drugoligowym, zakompleksionym politykiem, któremu nigdy nie udało się wejść na salony politycznych elit. Kierowany żądzą zemsty za niepowodzenia polityczne swoje i swojego brata. Jako polityk nie odnotował większych sukcesów. Został usunięty z grona współpracowników Lecha Wałęsy po objęciu przez niego prezydentury. Krótko i bez sukcesów premierował koalicyjnemu rządowi.
W 2015, dowodzona przez niego koalicja zdobyła władzę dzięki ordynacji wyborczej, która premiuje duże ugrupowania. Dzięki głupocie politycznej partii centrowych, które nie potrafiły się zjednoczyć w wyborach, rządzi dziś krajem z tylnego siedzenia w imieniu 5.7 mln Polakow, czyli 19 proc. uprawnionych do głosowania. Jego żelazny elektorat stanowią starsi i słabo wykształceni, zagorzali katolicy w opozycji do polityki kościoła papieża Franciszka. Prezes promuje swoimi politycznymi zachowaniami nacjonalizm, rasizm, homofobię, mowę nienawiści. Kokietowane są faszyzujące organizacje skrajnej prawicy.
Otoczony ludźmi o podobnym kalibrze, którzy uznali jego duchowe przywództwo mimo ewidentnego braku dorobku intelektualnego. Widziany jako szansa na wybicie się dla nieudaczników, którzy winą za swoją mierność obarczają innych. Kadry rządzącej partii tworzą czwartoligowi politycy bez doświadczenia, wykształcenia i walorów intelektualnych niezbędnych w zarządzaniu państwem.
Firmuje działania ograniczające trójpodział władzy i wolność mediów. Przekierowuje Polskę w kierunku autorytarnego putinowskiego systemu.
Oceniony negatywnie i krytykowany przez Unie Europejską i Stany Zjednoczone, które nawołują do zmiany polityki i poszanowania demokracji.
Cyniczny, niedowartościowany lider politycznej formacji, który cierpi na brak uznania od liczących się na świecie osób i organizacji.
W działalności politycznej stosuje retorykę goebbelsowką i putniowską oraz wdraża praktyki reżimu komunistycznego.
A co do spojrzenia zza oceanu to proponuję leciwy lecz aktualny NYT.

W sprawie delegalizacji faszyzmu

Konstytucja RP, dokument podstawowy dla prawa, choć nie dla Prawa i Sprawiedliwości nakazuje ściganie przejawów faszyzmu w Polsce. Niestety faszyzm nie został zdefiniowany i stąd kuriozalne dyskusje w ostatnim czasie.

Słyszałem nawet (niestety zbyt dawno, żebym przytoczył cytat), że linią obrony PiS stało się twierdzenie, że grupy faszystowskie nie powinny być identyfikowane ze skrajną prawicą. PiS uznaje się za prawicę i zrobiło mu się gorąco. I jest w tym pewna racja - kategorie prawicy i lewicy są często nierozumiane i nadużywane, ale dla PiS refleksja ta jest mało pocieszająca.

Faszyzm, nazizm i pokrewne ruchy osiągnęły największe natężenie (historycznie) w Niemczech (Hitler), Włoszech (Mussolini) i Hiszpanii (Franco). Oprę się na przykładzie niemieckim, ale wszystkie te ruchy miały wspólny mianownik, choć w wielu aspektach się różniły. Partia NSDAP czyli Narodowo-Socjalistyczna Partia Niemiec broniła interesów swego niewątpliwie pokrzywdzonego w latach powojennych narodu (stąd człon Narodowa). Broniła go przed Żydami, komunistami i innymi spiskowcami. Stawiała ten naród na pierwszym miejscu, przed innymi, jako lepszy. Dążyła do upaństwowienia i centralizacji i prowadziła politykę socjalną wspierając ubogie warstwy społeczne (stąd człon socjalistyczna). Tworzyli ją rasowi politycy i mówcy. Nie byli to robotnicy oderwani od łopaty, ale politycy z krwi i kości. Partia ta posługiwała się jednak bojówkami niewykształconych ludzi z marginesu do zastraszania i wymierzania "sprawiedliwości". Impet tych grup kierowany był przeciw inteligencji, czy szerzej pojętym elitom, przeciw Żydom, jako grupie zamożnej, ale "etnicznie obcej" i opisywanej jako gorsza. Nic tak nie jednoczy ludzi jak nienawiść do wspólnego wroga

Spójrzmy teraz na sprawę Polską. Rządzi nami ugrupowanie stawiające naród polski na pierwszym miejscu. Niewinny, ale pokrzywdzony przez spiskujące obce potęgi, komunistów, żydów, elity, inteligencję. PiS dąży do centralizacji i upaństwowienia, prowadzi też politykę socjalną. Propaguje nienawiść i pogardę dla grup etnicznie i religijnie obcych (muzułmańscy, arabscy uchodźcy, ostatnio też Żydzi), a także do rzekomo krzywdzącą prawdziwych Polaków inteligencję i "elity". PiS wspiera, chroni, ale i wykorzystuje ugrupowania (kibole, nacjonaliści) niewykształconych młodych ludzi z marginesu, kierujących się nienawiścią i przemocą zastraszających pozostałe grupy społeczne. W końcu PiS rzekomo walczące z elitami tworzą rasowi politycy, a nie ludzie z ulicy, robotnicy oderwani od łopaty. Już sam Kaczyński nie ma żadnego zawodu ani nawet rodziny. Całe życie żyje (i zarabia) układami, kontaktami, spiskami czy innymi grami politycznymi.

Obie partie objęły władzę demokratycznie i zgodnie z prawem.

Podsumowując, jeśli chcielibyśmy wykorzenić w Polsce faszyzm, to walka z ONRem, czy Młodzieżą Wszechpolską to obcinanie ogona psu. Trzeba by zdelegalizować i osadzić w więzieniach PiSowską mafię, ale wraz z nią co trzeciego Polaka. Niestety żyjemy w kraju przerośniętym na wskroś faszyzmem i choćbym bardzo chciał nie mam pojęcia co na to możemy poradzić.

P.S. Pisałem o tym problemie przed wyborami. Nigdzie mojego tekstu nie puszczono, bo zarzucanie komuś faszyzmu jest politycznie niepoprawne. Tym bardziej teraz, kiedy jest już jedna partia, jeden naród i jeden prezes, nie spodziewam się łaskawego spojrzenia na moje poglądy. Pozdrowienia dla cenzorów.
Cieszę się bardzo, że są jeszcze w Kościele Polacy prawi. Polecam przeczytać abp. Pieronka. Pozostaje mieć nadzieję, że jemu nikt nie może zakazać wypowiedzi publicznych...

P.S. Niezamierzona przerwa w publikacji postów wynikła z kłopotów technicznych z googlem. To chyba jeszcze nie cenzorzy;)