poniedziałek, 26 marca 2018

Kto by się bał kaczuszków?

Mój syn zapytał o to ostatnio przy obiedzie. Odpowiedziałem mu, że ja boję się jednego. Z córką (4 lata) już o polityce rozmawiamy, a dwuletni syn słucha. Nie wiem co z tych rozmów w nim zostanie.

Być może jednak nadchodzi jakiś przełom w bezkarności tego jednego kaczuszki. Kaczyści bowiem z uporem godnym lepszej sprawy wracają do pomysłów nie tylko szkodliwych społecznie (co mnie nie dziwi), ale szkodliwych dla samych siebie (co mnie nawet cieszy). Zabrali się znowu do tematu aborcji.

Przy okazji ten sam błąd popełnia episkopat. Może i z tego coś dobrego wyniknie, bo Polacy nauczą się w koncu, że biskupów nie tylko można, ale i trzeba krytykować. Rzecznik episkopatu wyrażał zaniepokojenie, z powodu opóźnień prac nad ustawą, a biskupi konsekwentnie nawołują do zmiany prawa - dla odmiany dzielącego znów obywateli na lepszych i gorszych.

Arcybiskup Michalik raczył wypowiedzieć się następująco: "W tej sprawie muszą nieustannie wołać wszyscy pasterze Kościoła i narodu, senatorowie i posłowie, dziennikarze i wszyscy przyznający się do Chrystusa." Chciałbym mu tu uświadomić jedną sprawę, o której zdaje się zapomniał. Ani on, ani żaden inny katolicki biskup nie jest i nigdy nie będzie pasterzem narodu. Polska jest krajem świeckim, a naród polski nie równa się naród katolicki. W połączeniu z negowaniem nauczania Franciszka wydaje mi się, że biskupi (nie wszyscy, ale wyjątków jest tak mało...) usiłują praktycznie stworzyć kościół polski w zastępstwie katolickiego. Nie ma na to zgody. Myślę, że niedługo przekonają się o tym na własnej skórze. Może czas zamiast kwiatów przygotować im na powitanie jakieś zgniłe jaja...

Jak wiadomo biskupi są ekspertami od życia rodzinnego, rodzenia i wychowywania dzieci a także spraw kobiecych. Ich nieprzemyślane i rażące wypowiedzi w tej materii wywołały efekt, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. I nie myślę w tej chwili o Czarnym Proteście. Otóż moja żona, która wykazuje się zawsze wielkim spokojem i opanowaniem, nawet kiedy mnie wścieka rozbiórka sądownictwa, demolka edukacji czy gospodarki. Tym razem jednak wyprowadzili i ją z równowagi. Prrzekazuję Wam, drodzy Czytelnicy informację o akcji, którą zaczniemy w Wielkanoc. 

Wychodzę z kazania. Choć nie każdy ksiądz jest winien politykowania w kościele, to czas przekazać hierarchii kościelnej (i politykom), że "my, naród" słuchać o polityce w kościele nie będziemy, bo idziemy tam dla Boga, a nie dla ludzi. Podział nie leży między katolikami a ateistami, tylko między pseudokatolickimi fundamentalistami i chrześcijanami starającymi się żyć Bożą miłością i tolerancją. W szczególności nie podpiszemy się pod machiną, która knebluje myślicieli jak ksiądz Boniecki, a pozwala szczekać duchownym wzywającym do nienawiści czy nawet życzących papieżowi śmierci (co by powiedzieli biskupi gdyby tak o Janie Pawle II ktoś powiedział... ). Taka machina to nie jest Kościół i nie musimy dokonywać apostazji by się jej wyrzec.

Wracając jeszcze do prawa antyaborcyjnego, zawsze dotąd byłem zwolennikiem dotychczasowego kompromisu. Teraz jednak przychylam się już do całkowitej liberalizacji aborcji. Żaden przepis nie nakazuje aborcji, a jedynie daje lub odbiera wybór rodzicom. Jeśli episkopat chce bronić wiernych przed grzechem to niech popracuje. Niech organizuje im spotkania, rozmowy, warsztaty, terapie, pomoc innego rodzaju. Odebranie wyboru nie chroni przed grzechem. Poza tym zdesperowane kobiety albo sięgną po aborcję nielegalną (ze szkodą dla swojego zdrowia) albo urodzą ze strachu, pewnie z traumą. Czy będą przez to dobrymi rodzicami?

Czy statystyki ilości urodzonych dzieci upośledzonych to wszystko na co stać "obrońców życia"? A czy sprawdzali jaką opiekę mają Ci ludzie? Czy rodzice dają radę zapewnić im godne życie? I w końcu nie ograniczajmy dyskusji do osób z zespołem Downa. Co z dziećmi, które żyć nie mogą, bo nie mają rozwiniętych kluczowych organów. Z dziećmi, które przeżyją pod respiratorem godziny, może miesiące. W międzyczasie rodzice (a szczególnie matka) przeżyją traumę. Jeśli mają starsze dzieci, te będą przez ten czas pozbawione rodziców czuwających w szpitalu. Co z kobietami, które aborcja wykonana w podziemiu zabije albo okaleczy? Ci wszyscy ludzie to dla "obrońców życia" gorszy sort czy może już podludzie?

Dotychczas większość z nas bała się kaczuszki, który robi co chce i nikt palcem nawet nie kiwnie. Teraz jest może dobry czas, żeby się policzyć, żebyśmy zobaczyli ilu nas i sami zapytali: "Kto by się bał kaczuszków?"

P.S. Przypadkiem jestem i katolikiem i Polakiem. Jednym i drugim czuję się trochę jakby mniej kiedy oba te pojęcia plugawią faszyści z PiS i pseudokatolicy w purpurze. Nie zamierzam pozwolić im na zawłaszczenie części mojej tożsamości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzejmie proszę o komentarze merytoryczne. Trolle nie będą publikowane.