środa, 21 lutego 2018

Refleksje pod krowim cyckiem

Przy dojeniu krowy naszły mnie pewne przemyślenia. Nie było mnie na świecie za PRLu, ale z tego co o życiu od rodziców słyszałem mogę sobie trochę wyobrazić jaki był wtedy stosunek ludzi do państwa i vice versa. Odnoszę wrażenie, że zmierzamy szybkim krokiem w tę właśnie stronę.

Kilka lat temu wróciłem z zagranicy, żeby w Polsce wychować swoje dzieci, tu zacząć swoją własną działalność zarobkową i ten kraj budować. Byłem z Polski dumny, jako lidera przemian w Europie. Było to dla mnie miejsce, gdzie każdy ma szanse na rozwój jeśli tylko jest pracowity i myślący, miejsce, gdzie ludzie dbają o swoje i dużo nowego tworzą i budują. Miejsce gdzie nie ma "nie da się" (czego w Anglii się nasłuchałem), tylko raczej jest "jak nie mogę, to przez nogę i już mogę".

Następnie zostałem przez nową władzę nazwany zdradziecką mordą, kanalią, komunistą i złodziejem oderwanym od koryta, który dojną ojczyznę wyzyskiwał i Bóg jeden wie z kim przeciw niej spiskował. Po czym sukcesywnie odbiera mi się moje prawa (jak choćby obrót ziemią - jako niebędący rolnikiem od 5 lat w mojej gminie już nie kupię nigdzie ziemi, choćbym chciał prowadzić gospodarstwo a i nie sprzedam pewnie nikomu mojej! własności) i sądy, które mogłyby mnie bronić. Moje dzieci pozbawia perspektyw na przyszłość - rujnując stosunki międzynarodowe i choćby szanse na pomoc unijną, którą mogłyby kiedyś uzyskać, niszcząc system edukacji i opiekę zdrowotną. Demoluje się media i robi z nich odmóżdżającą propagandę, a między ludźmi sieje się taką nienawiść, że strach czasem z kimś normalnie porozmawiać.

Więc ja się pytam kiedy odpowiedzialni za tą demolkę trafią gdzie ich miejsce, a zarządzaniem (bo to nie ma być władza, a praca dla społeczeństwa) zajmą się jacyś przyzwoici ludzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzejmie proszę o komentarze merytoryczne. Trolle nie będą publikowane.