sobota, 10 marca 2018

Siły zbrojne

Dużo się ostatnio mówi o fatalnym stanie inwestycji w polskiej armii. Duże, kluczowe programy są zatrzymane i nie ma perspektyw na ich szybką realizację. Ażeby przekuć porażkę w sukces proponowałbym przedefiniowanie strategii obronnej państwa. Wyszedłbym z trzech podstawowych założeń.

1. Polska armia konwencjonalna nie jest w stanie samodzielnie zatrzymać agresji (rosyjskiej) na swoje terytorium.
2. Aby zagwarantować interwencję sojuszników w razie konfliktu potrzebujemy atutów obronnych i gospodarczych, których będą oni mieli
interes bronić.
3. Rozwój i modernizację armii należy rozwijać w kierunkach, na których zyska również przemysł cywilny, żeby ponoszone koszty zwracały się również w czasie pokoju.

Zastanowić się należy jakie mogą być atuty z punktu 2. Gospodarczymi zajmę się innym razem, tu skupię się na wojskowych. Z pewnością bateria rakiet, nawet najnowocześniejszych do takich nie należy, bo:
a) Amerykanie i tak mają ich więcej,
b) w pierwszym dniu konfliktu rakiety zostaną wystrzelone (o ile przeciwnik nie zniszczy ich wcześniej) i nie będzie już czego bronić.
Podobną argumentację można odnieść do okrętów, samolotów czy jednostek lądowych. Pozostaje jednak baza obronna w formach nie rozwiniętych jeszcze w dużym stopniu w pozostałych krajach. Proponowałbym dwa kierunki:
1. Kadra wykwalifikowana do wojny cybernetycznej.
2. Tani i nieskomplikowany w produkcji (choć skomplikowany w projekcie) sprzęt typu drony.

Punkt 1 jest bardzo trudny do spełnienia, ponieważ nie wiemy dokładnie jakich kompetencji będzie wymagał konflikt w internecie. Ponieważ mamy jednak już jego przedsmak (np. ingerencja rosyjska w wybory w USA i Francji) i mamy rozbudowany na dobrym poziomie system edukacji informatyków należałoby zacząć na tej bazie budować. Zamiast łożyć fundusze na chłopców z karabinami, którzy nic nam nie pomogą na wojnie, a jedynie mogą pacyfikować opozycję lub na rakiety, które może zadadzą straty przeciwnikowi, ale tylko opóźnią nieuniknione te same pieniądze przeznaczmy na rozwój kadry cyberżołnieży. A że wojna informacyjna jest już codziennością, będą mieli co robić.

Opcja 2 wydaje się być również w naszym zasięgu. Nigdy nie będziemy produkować np. samolotów bojowych na światowym poziomie, bo mamy za wiele do nadrobienia, a nikt na nas czekać nie będzie. Tymczasem przemysł dronów jest młody, nie ma jeszcze doświadczonych graczy na rynku. Równocześnie celem jest stworzenie maszyn tanich w wykonaniu, żeby można je było stosować na masową skalę nie martwiąc się stratami. Jak widać na przykładzie konfliktu w Syrii takie maszyny mogą nawet zadawać znaczne straty regularnemu wojsku (samoloty bojowe uszkodzone na lotnisku). Równocześnie mogą być używane do celów wywiadowczych czy pomocy medycznej na polu walki.

Oba te rozwiązania, a szczególnie drugie przynoszą też zyski w czasie pokoju. Wyszkoleni informatycy odchodząc ze służby mogą tworzyć firmy usługowe i wprowadzać nowe technologie na naszy rynek - słowem generować zyski dla polskiej gospodarki. Drony natomiast mają szereg cywilnych zastosowań włącznie z wzmiankowaną pomocą medyczną. Dron ze specjalistycznym sprzętem w warunkach dużego ruchu ulicznego w mieście może na miejsce wypadku dotrzeć szybciej niż jakikolwiek inny środek transportu. Zakłady produkujące drony dla wojska mogą z powodzeniem wypuszczać na rynek cywilne modele. Trudniej o to w przypadku produkcji czołgów, samolotów czy nawet śmigłowców.

Jeśli Polska będzie mieć na swoim terenie zasoby przydatne na wojnie np. z Rosją będzie automatycznie miała większe szanse na wsparcie sojuszników pragnących zachować zdolność bojową tych niekonwencjonalnych oddziałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzejmie proszę o komentarze merytoryczne. Trolle nie będą publikowane.