piątek, 2 marca 2018

O śmieszności

Wrócę jeszcze raz do nieszczęsnej ustawy o IPN. Wyczytałem, że wiceprezes IPN Jan Baster wypowiedział się w jej sprawie w następujący sposób:
Nie o wolność słowa chodzi, lecz o wolność lżenia narodu i państwa polskiego*. Prawdziwi naukowcy mogą prowadzić swoje badania w sposób nieskrępowany, dowolny. Artyści, nad czym boleję*, mogą wyrażać swoją wrażliwość, swoje ekspresje w sposób też dowolny. Nie widzę tutaj żadnego momentu, w którym ktoś, kto myśli poważnie o ojczyźnie i o narodzie własnym, mógłby mieć coś przeciwko temu.
(...)
Dla mnie najważniejsze jest to, że ta ustawa jest. Pewnie nawet najważniejsze nie jest to, ilu będzie skazanych z tego powodu. Ale sama wola państwa, żeby w sposób stanowczy powiedzieć „nie” i zagrozić karą, jest tutaj najistotniejsza.

Zastanawia mnie czy pan Baster uczęszczał kiedykolwiek do szkoły lub czy ma dzieci, które do niej chodziły. Chyba w prawie każdej dziecięcej grupie pojawiają się wyzwiska i werbalne złośliwości. I nic tak bardzo nie pobudza szyderców jak bezsilna złość ofiary. Więc jeśli ludzie pokroju Bastera stawiają Polskę w sytuacji rozzłoszczonego wyzwiskami dzieciaka to powinni za to siedzieć. Z Polską o trudnej historii, nawet z Polską o historii przekłamanej, zagraniczni partnerzy będą rozmawiać. Z Polską będącą obiektem drwin, a w odpowiedzi tupiącą i pokrzykującą nikt rozmawiał poważnie nie będzie. Tak zachowują się dzieci (i nic w tym złego), a nie dojrzali ludzie i to politycy. Panie Baster, panie Kaczyński i cała reszto - zapraszam z powrotem do przedszkola (i współczuję paniom przedszkolankom).

* podkreślenie własne, wskazuje, że pan Baster (na wzór pana Morawieckiego) nie panuje nad swym językiem i nie mówi tego, co użyteczne, ale to co mu adrenalina i testosteron na język przyniosą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzejmie proszę o komentarze merytoryczne. Trolle nie będą publikowane.